NEWSY I WIDEO

Błaszczykowski we freak fightach? „Nie przemawia to do mnie”

Jakub Błaszczykowski wziął udział w programie „Oko w oko” na antenie TVP Sport. Były reprezentant Polski wypowiedział się na temat potencjalnego występu na jednej z gal freak fightowych.

 

Błaszczykowski we freak fightach?

W ostatnich miesiącach do federacji freak fightowych dołączyło kilku byłych piłkarzy. W oktagonie zawalczyli już m.in. Tomasz Hajto, Błażej Augustyn, Jakub Wawrzyniak, Jakub Kosecki czy Piotr Świerczewski.

 

Jakub Błaszczykowski w rozmowie z TVP Sport przyznał, że nie widzi się we wspomnianym sporcie. Były reprezentant Polski zadeklarował jednak, że mógłby się znaleźć w narożniku podczas ewentualnego starcia z udziałem Marcina Wasilewskiego.

 

– Śmieję się cały czas z Marcinem Wasilewskim, że jedyne, na co pójdę, to gdy on się zgodzi walczyć, a ja będę w jego narożniku. Będę mu wodę podawał – powiedział „Kuba”.

Negatywny aspekt

Jakub Błaszczykowski przyznał również, że nie do końca odpowiada mu styl napędzania zainteresowania na wspomniane gale. Według byłego reprezentanta Polski poziom dyskusji nie jest na najlepszym poziomie.

 

– Nie przemawia do mnie to, jaki jest poziom dyskusji przed galą. Wiem, że to jest potrzebne i nakręca do walki, natomiast może to świadczyć o tym, w jaką stronę idziemy jako społeczeństwo. Zauważam też inną niebezpieczną rzecz. Wypełniamy jakąś niszę, ale dajemy przykład młodzieży, że nie musisz trenować tego sportu, a i tak być w nim gwiazdą i dużo zarobić – dodał.

Źródło: TVP Sport

Piłkarz Puszczy Niepołomice w reprezentacji Polski? „Trener Probierz rozmawiał z prezesem”

Michał Probierz może zaskoczyć powołaniami na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Jak zdradził trener Puszczy Niepołomice, selekcjoner Probierz obserwuje jednego z piłkarzy tego zespołu.




Wielkimi krokami zbliża się marcowa przerwa reprezentacyjna. Podczas niej reprezentacja Polski rozegra baraże o awans na Mistrzostwa Europy 2024. 21 marca Polacy zagrają u siebie z Estonią. W przypadku wygranej Polacy pięć dni później zagrają na wyjeździe ze zwycięzcą meczu Walia – Finlandia.




Przed zgrupowaniem Michał Probierz roześle powołania. Te powinniśmy poznać na początku marca. Trzon kadry powinien zostać niezmieniony. Selekcjoner może jednak zaskoczyć pojedynczymi nazwiskami.




Na antenie „Kanału Sportowego” ciekawą historią podzielił się trener Puszczy Niepołomice, Tomasz Tułacz. 54-latek ujawnił, że Michał Probierz obserwuje jednego z piłkarzy Puszczy. Selekcjoner miał rozmawiać na ten temat prezesem klubu, Markiem Bartoszkiem. Rozmowa ta miała się odbyć 2-3 miesiące temu. Nie wiadomo o jakiego piłkarza dokładnie chodzi. Powołanie jakiegokolwiek piłkarza z Puszczy byłoby jednak ogromny zaskoczeniem.

– Trener Probierz rozmawiał z prezesem Bartoszkiem o jednym nazwisku jakieś 2-3 miesiące temu. Nawet poinformowałem zawodnika, żeby go podbudować – ujawnił trener Tułacz.

– Jest naszym podstawowym zawodnikiem – dodał.




Błaszczykowski o konflikcie z Lewandowskim. „Było dużo drobnych rzeczy, które złożyły się na jedną całość”

Jakub Błaszczykowski udzielił wywiadu Foot Truckowi. Były reprezentant Polski w rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim i Jakubem Polkowskim opowiedział między innymi o konflikcie z Robertem Lewandowskim.

 

Błaszczykowski o Lewandowskim

 

Media od wielu lat spekulowały na temat konfliktu Jakuba Błaszczykowskiego z Robertem Lewandowskim. Podczas rozmowy w Foot Trucku, Łukasz Wiśniowski przytoczył słowa Sławomira Peszki z premiery filmu „Kuba”.

 

Według doniesień dziennikarza Eleven Sports „Peszkin” miał powiedzieć, że w produkcji konflikt Błaszczykowskiego z Lewandowskim został „wygładzony”. Na tę reakcję na premierę zareagował główny bohater filmu.

 

– Myślę, że to nie jest wygładzone w sensie takim, że my chcieliśmy, żeby coś ukrywać. Absolutnie nie. Bardziej jest to, że powstało dużo różnych historii, że my się biliśmy czy szarpanie – powiedział Kuba Błaszczykowski.

– Tak jak było powiedziane w filmie, było dużo drobnych rzeczy, które złożyły się na jedną całość. Ani ja, ani Robert, ani Łukasz nie wiedziała, co dana osoba z nas powie. W sumie to, co wyszło na końcu, to wszyscy mówiliśmy to samo. To pokazuje, jak my się zmieniliśmy przez pryzmat czasu – dodał były kapitan reprezentacji Polski.

– Myślę, że drobne rzeczy, które miały miejsce wtedy i które nas poróżniły i ten dystans się powiększał, że drogi się rozchodziły. Wiedząc o tym, że nie gram już w piłkę, musiało trochę czasu upłynąć, abyśmy to zrozumieli. Teraz każdy z nas zupełnie inaczej już na to patrzy, a wtedy mieliśmy za duże ego, żeby załatwić to w odpowiedni sposób – stwierdził.

– Druga rzecz jest taka, że to, że nie kumplowaliśmy się poza boiskiem, nie przekładało się na grę. Myślę, że to jest najważniejsze w tym wszystkim. Tak do tego podchodzę – podsumował.

Źródło: Foot Truck

Sevilla może żądać powtórzenia meczu z Realem! Wszystko przez… kontuzję sędziego

W ostatnim meczu Realu Madryt z Sevillą doszło do niecodziennej sytuacji. Arbiter, który prowadził mecz doznał w 60. minucie urazu i musiał opuścić murawę. Zastąpił go inny sędzia, ale jak się okazuje, może to przynieść zaskakujące konsekwencje. 

Długo czekaliśmy na bramki w niedzielnym meczu na Santiago Bernabeu. Real znalazł sposób na rozpracowanie Sevilli dopiero w 81. minucie, dzięki błyskowi geniuszu Luki Modricia, który posłał piękny strzał wprost do siatki ekipy z Andaluzji. Tym samym „Królewscy” wygrali mecz 1-0, ale… to może nie być koniec tej historii.

Powtórka?

Jak twierdzą hiszpańskie media, Sevilla może ubiegać się o powtórzenie meczu z Realem od 60. minuty. Skąd ten pomysł? W drugiej połowie kontuzji doznał sędzia główny Isidro Díaz de Mera Escuderos. Po kilkuminutowej przerwie poświęconej na rozmasowywanie łydki arbitra, zarządzono zmianę.

Escuder opuścił boisko, a jego miejsce zajął Carlos Fernandez Buergo, rezerwowy sędzia. I tu pojawia się problem. Otóż Buergo nie posiada odpowiednich uprawnień do prowadzeniu meczów z użyciem systemu VAR. „Mundo Deportivo” twierdzi, że jest to wystarczający powód, aby Sevilla mogła ubiegać się o powtórzenie meczu z Realem. Powołuje się przy tym na wpis byłego sędziego, Estradę Fernandeza.

Piłkarz ŁKSu dyskutował z sędzią. Argument? Gra w Lidze Mistrzów, w której… nie zagrał

Internet obiegły obrazki z kolejnego odcinku serialu „Sędziowie”. Tym razem bohaterem był Daniel Stefański, z którego decyzją o żółtej kartce nie zgadzał się Kay Tejan, piłkarz ŁKSu Łódź. Argumentem napastnika było co ciekawe to, że… grał w Lidze Mistrzów i tam było inaczej. 




We wrześniu minionego roku ŁKS zremisował z Jagiellonią Białystok 2-2. Dla beniaminka gole strzelali wtedy Kay Tejan oraz Dani Ramirez, zaś dla ekipy z Podlasia – dwukrotnie Afimico Pululu.

W Lidze Mistrzów było inaczej

Angolczyk pierwszego gola w tamtym meczu zdobył jeszcze przed przerwą, wykorzystując rzut karny podyktowany przez Daniela Stefańskiego. W najnowszym odcinku serialu „Sędziowie” poznaliśmy kulisty tamtej sytuacji. Okazuje się, że z decyzja arbitra nie zgadzał się jeden ze strzelców goli dla ŁKSu – Kay Tejan.




Holender zaczął dyskutować z arbitrem. Za swój argument przeciwko „jedenastce” podał, że grał kiedyś w Lidze Mistrzów i tam nie byłoby odgwizdanego faulu za to przewinienie.




– Grałem w Lidze Mistrzów, popełniłem ten sam faul i to nie był rzut karny – mówił piłkarz ŁKSu. 




To jednak nie był koniec. Kilka chwil później Tejan nie zgadzał się również z żółtą kartką dla innego piłkarza swojej drużyny. Argument przeciwko? Ponownie doświadczenia ze swojej gry w Lidze Mistrzów. Warto jednak zaznaczyć, że… 27-latek nigdy nie zagrał w LM. Grał jedynie w eliminacjach do tych rozgrywek, jeszcze w Sheriffie Tyraspol.

Roberto Carlos pocieszał Speeda. „Mam dość piłki” [WIDEO]

Roberto Carlos i „IShowSpeed” wspólnie zagrali z meczu charytatywnym. Legenda futbolu pocieszała młodego streamera po tym, jak ten zmarnował kilka sytuacji do zdobycia bramki.




Przed kilkoma dniami w Katarze miał miejsce mecz charytatywny. Zagrały w nim dwie drużyny – Team Chunkz i Team Aboflah. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem tych pierwszych 7:5. W meczu udział wziął m.in. słynny amerykański streamer „IShowSpeed”. Ponadto na boisku pojawili się byli profesjonalni piłkarze jak m.in. Kaka, Roberto Carlos, Didier Drogba, czy Eden Hazard.




W trakcie meczu „Speed” zapewnił widzom masę rozrywki. Viralem stało się chociażby jego wejście w nogi Kaki. 19-latek zmarnował także dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki. W obu sytuacjach nie trafił w piłkę.




W przerwie meczu „Speed” uciął sobie krótką pogawędkę z Roberto Carlosem. Amerykanin był rozczarowany swoim występem w pierwszej połowie. Były brazylijski piłkarz starał się go pocieszyć i dał mu kilka rad.

– Przepraszam – rozpoczął Speed.

– Przepraszam za co? – zapytał Roberto Carlos.

– Kontroluj i strzelaj. Jesteś bardzo szybki – dodał Brazylijczyk.

– Mam dość piłki. Kończę z tym – odpowiedział Speed.




Moder bliski otrzymania szansy od De Zerbiego. „Wierzę w niego”

Wiele wskazuje na to, że Jakub Moder może niedługo otrzymać sporą szansę od trenera Brighton & Hove Albion. Roberto De Zerbi musi zastąpić Billy’ego Gilmoura po tym, jak wykluczono go z powodu czerwonej kartki na trzy spotkania.

 

Moder jedną z opcji

Jakub Moder w listopadzie wrócił do gry w składzie Brighton po długiej przerwie spowodowanej kontuzją. Wszystkie jego występy były jednak wyłącznie z ławki rezerwowych. Teraz może się to zmienić.

 

Billy Gilmour otrzymał czerwoną kartkę w minionej kolejce Premier League przeciwko Evertonowi. Według Roberto De Zerbiego Polak jest jedną z opcji do zastąpienia wspomnianego pomocnika.

 

– Straciliśmy też Jacka Hinshelwooda, który mógłby grać w środku pola. W tych okolicznościach wystąpi jeden z dwóch zawodników – Jakub Moder lub Carlos Baleba. Jestem szczęśliwy, bo oni potrzebują gry – powiedział.

– Gilmour ma wyjątkową jakość. Myślę, że Baleba też ją ma, ale jest bardzo młody i nowy w Brighton. Wierzę w niego i w to, że w przyszłości może stać się jednym z najlepszych graczy w Premier League. Wierzę też w Modera. On gra bardziej w stylu Pascala Grossa, ale nie podjąłem jeszcze decyzji – dodał włoski szkoleniowiec Mew.

 

Źródło: The Athletic, Meczyki.pl

fot. Brighton & Hove Albion

Dramatyczne wydarzenia we Francji. Piłkarz został wprowadzony w śpiączkę. Mbappe zareagował

W Ligue 2 doszło do tragedii. Już w 1. minucie meczu groźnego wypadku doznał Alberth Elis, którego przewieziono do szpitala. Piłkarz pozostaje w śpiączce, a słowa wsparcia wysyła między innymi Kylian Mbappe. 

Podczas sobotnich meczów doszło do starcia Girondins Bordeaux z Guingamp. Gospodarze wygrali spotkanie 1-0 po bramce Zana Vipotnika, ale wynik to najmniej istotna sprawa. Już na samym początku widowiska doszło do tragicznych wydarzeń.

Śpiączka

Już w 1. minucie meczu doszło do starcia Albertha Elisa z Donatienem Gomisem. Piłkarz Bordeaux zderzył się z rywalem, w wyniku czego doznał poważnego urazu głowy. Zawodnikowi udzielono pomocy medycznej, ale nie obyło się bez przewiezienia do szpitala, gdzie przeprowadzono zabieg chirurgiczny. Klub wydał oficjalny komunikat w sprawie jego zdrowia.

– Alberth Elis doznał urazu głowy, w wyniku którego zawodnik został wprowadzony w sztuczną śpiączkę farmakologiczną. W nadchodzących dniach będziemy śledzić ewolucję jego stanu zdrowia w szpitalu. W tej chwili nie można jeszcze określić rokowań życiowych i funkcjonalnych Albertha. Klub spodziewa się zatem, że przez kilka dni nie będzie mógł przekazać nowych, decydujących informacji i nie będzie udzielał żadnych dalszych komentarzy na temat stanu zdrowia Albertha – napisali „Żyrondyści”.

Słowa wsparcia

Piłkarze innych klubów ślą słowa wsparcia dla zawodnika oraz jego rodziny, życząc powrotu do zdrowia. Wśród nich jest także Kylian Mbappe. Gwiazdor PSG napisał na swoim Instagramie: „Wszystkie moje pozytywne myśli idą do Ciebie” . Za taką inicjatywę podziękował prezes klubu Gerard Lopez. Jego słowa zacytowano w oświadczeniu.

– Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy okazali swoje wsparcie dla Albertha i jego bliskich, w szczególności klubom z całej Francji. Wasze słowa rozgrzewają nasze serca i są wielką siłą w walce, którą toczy Alberth – napisano. 

Piotr Żyła szczery do bólu o zmęczeniu. „Nie wiem już nawet co za dzień, co za godzina”

Piotr Żyła nie popisał się w miniony weekend. Polak zajął 26. miejsce w sobotnim i 21. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Oberstdorfie. Po rywalizacji przyznał prawdę o dużym zmęczeniu.

 

Zmęczony Żyła

Piotr Żyła po minionym konkursie Pucharu Świata w Oberstdorfie będzie miał chwilę na odpoczynek. Polski skoczek wybierze się później do Finlandii, gdzie na pewno ma nadzieje na lepszą dyspozycję.

 

Po konkursach w Oberstdorfie Piotr Żyła przyznał, że był zmęczony ostatnimi tygodniami. Przypomnijmy, że w miniony weekend skoczek zajął 26. i 21. miejsce.

 

– Miałem tutaj problemy z pozycją, trochę zapomniałem, po co tu przyjechałem. Dzisiaj [w niedzielę – przyp. red. podszedłem do tego bez oczekiwań. Tak po prostu, żeby się tym bawić – powiedział Piotr Żyła.

– Nie wierzę, że się cieszyłeś i bawiłeś takimi skokami jak dzisiaj – wtrącił reporter Eurosportu.

– Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Szło jak szło. Mam nadzieję, że w następny weekend będzie szło trochę lepiej. Teraz jestem zmęczony po tych podróżach. Nie wiem już nawet co za dzień, co za godzina – podsumował polski skoczek.

 

Zawody w Finlandii zaplanowano na piątek pierwszego marca. W ten sam dzień odbędzie się oficjalny trening, kwalifikacje i konkurs indywidualny. Na sobotę zaplanowano serię próbną oraz konkurs drużynowy. Z kolei w niedzielę zobaczymy kwalifikacje i indywidualne zawody.

Źródło: Eurosport, Interia Sport

Zabawne przejęzyczenie Kamila Kuzery. Wpadka trenera Korony [WIDEO]

Korona Kielce zremisowała u siebie z Legią Warszawa w niedzielnym meczu PKO BP Ekstraklasy. Podczas jednego z wywiadów trenera gospodarzy doszło do sporej wpadki. Kamil Kuzera pomylił nazwisko Artura Boruca… z „Bolcem”.

 

Wpadka trenera

 

Korona Kielce sensacyjnie zremisowała z Legią Warszawa w niedzielnym meczu polskiej ligi. Ekipa z województwa świętokrzyskiego ostatnią bramkę zdobyła w samej końcówce spotkania. Kamil Kuzera po meczu z pewnością mógł być zadowolony z wyniku 3:3 i zabrania punktów Wojskowym.

 

Podczas całego wydarzenia szkoleniowiec Korony Kielce udzielił kilku wywiadów. W rozmowie z dziennikarzem TVP Sport Kamil Kuzera wspominał mecz i swoją bramkę z 2003 roku. Naprzeciwko aktualnego trenera Korony stanął wówczas Artur Boruc. Szkoleniowiec podczas wywiadu powiedział jednak nieco inne nazwisko, co musiał później sprostować.

 

– Dziś rano przypomniałem sobie jedynego Pana gola strzelonego Legii, 2003 rok, pamięta Pan? – zapytał dziennikarz.

– Tak, przepiękny wolej. Tak, na bramce Artur Bolec, tak… Boruc, Bolec, przepraszam bardzo. Artur… przepraszam – odpowiedział Kamil Kuzera.

Źródło: TVP Sport

Grał w młodzieżowej reprezentacji Brazylii. Chce grać dla Polski

Ronald Cardoso Falkoski grał dla młodzieżowej reprezentacji Brazylii w kilku kategoriach wiekowych. W rozmowie na łamach „TVP Sport” przyznał, że byłby zaszczycony możliwością gra dla reprezentacji Polski.




Bohater tego tekstu urodził się w Brazylii. Ma 21 lat i głównie gra w środku pola. Jest piłkarzem brazylijskiego Gremio Porto Alegre. Portal Transfermarkt wycenia go obecnie na 2 miliony euro. W przeszłości Falkoski grał w drużynach młodzieżowych reprezentacji Brazylii. Na przełomie stycznia i lutego grał dla Canarinhos w turnieju kwalifikacyjnym do tegorocznej olimpiady. W jednym z meczów był nawet kapitanem.




Urodzony w Brazylii Falkoski ma polskie korzenie. Z Polski pochodził jego pradziadek, który swego czasu emigrował do Brazylii, a dokładniej do miejscowości Santo Antonio da Patrulha w pobliżu Porto Alegre. Tam też pradziadek 21-latka założył polskie miasteczko, uchodzące za jedną z pierwszych polskich osad w Brazylii.




Falkoski czuje duże przywiązanie do naszego kraju, tak przynajmniej wynika z jego wypowiedzi. Na łamach „sport.tvp.pl” przyznał, że stara się o polskie obywatelstwo. Póki co nie miał jednak jeszcze żadnego kontaktu z PZPN-em.

 Staram się o polskie obywatelstwo. Nie miałem żadnego kontaktu z polską federacją, ale jestem pewien, że bardzo chętnie przyjęłaby kontakt z wielkim entuzjazmem! – przyznał Falkoski w rozmowie z „TVP Sport”.

To marzenie moje i mojej rodziny. Staramy się skontaktować z polską federacją, aby znaleźć sposób. Byłbym zaszczycony i bardzo szczęśliwy, gdyby tak się stało – dodał.




21-latek czuje się związany z naszym krajem i kulturą. W rozmowie z „TVP Sport” zdradził, że jego rodzina obchodzi polskie święta. Śledzi także to, co dzieje się w polskiej piłce.

–  Moja rodzina świętuje pamiątkowe daty związane z historią kraju! Z muzyką i jedzeniem z Polski! Zawsze byłem blisko polskiej kultury i zawsze ją podziwiałem – ujawnił Ronald Falkoski.

Odkąd byłem mały, śledziłem polską piłkę nożną i marzyłem o grze dla Polski! Kibicowałem Polsce w mistrzostwach Europy oraz w trakcie mundiali. Razem z rodziną robiliśmy nawet małe „strefy kibica”, aby oglądać mecze i dopingować polską reprezentację – uzupełnił.


źródło: tvp sport

Josue problemem Legii? Tomasz Hajto: „Legię ciągnie w dół”

Tomasz Hajto podzielił się swoją opinią na temat obecności Josue w Legii Warszawa. Zdaniem eksperta Portugalczyk ciągnie Legię w dół.




Klęska Legii

W mijającym tygodniu Legia Warszawa zakończyła swoją przygodę w tym sezonie europejskich pucharów. Porażki 2:3 i 0:3 spowodowały, że Legia przegrała dwumecz z Molde i odpadła na etapie 1/16 finału Ligi Konferencji Europy.




Obwiniany Tobiasz

Po przegranym dwumeczu z Molde najbardziej oberwało się Kacprowi Tobiaszowi. Bramkarz mógł zrobić więcej przy kilku bramkach dla Norwegów i w mediach to z niego zrobiło się największego winowajcę klęski z Norwegami.




Josue problemem Legii?

Nieco szerzej na porażkę Legii spojrzał Tomasz Hajto. Zwrócił on uwagę na trudny charakter Josue. Zdaniem eksperta „Polsatu Sport” Portugalczyk ciągnie Legię w dół. Poniżej cytujemy wypowiedzi Hajto na łamach niedzielnego programu na kanale „Polsatu Sport”.

– Te jego notoryczne machania, notoryczne niezadowolenie, granie czasami pod siebie, a nie dla dobra zespołu… Ja to powiedziałem rok temu, jak był moment, kiedy on kontrakt przedłużał. Ja nie wiem, czy to jest dzisiaj piłkarz, z którym ja chciałbym być dzisiaj w drużynie – rozpoczął Tomasz Hajto.

– Dobra, fajnie, strzelił bramkę, fajnie podał. Ale potem zliczysz tak: czerwona kartka, notoryczne kłótnie, dyskusje z sędziami. Nie od tego jest kapitan – stwierdził ekspert „Polsatu Sport”.

– Nie ma w Niemczech piłkarza, który jest ważniejszy niż klub. A tutaj momentami z rozmów i z tego co słyszę, to wydaje mi się, że on jest ważniejszy niż drużyna i cały klub. […] Jest jedna rzecz. Tam słyszę cały czas, że on wszystko czyta, śledzi, że on jest zły, jak ktoś coś źle o nim powie. To co, on jest Maradona czy Pele? Bo już nie wiem, w jakich kategoriach mam go rozpatrywać – kontynuował Hajto.

– Jaki on ma wpływ dziś na drużynę? Na dzień dzisiejszy swoich zachowaniem dla mnie to on Legię ciągnie w dół – zakończył ekspert.




Sosnowski sugeruje ustawienie walki Adamka z Chalidowem. Twierdzi też, że pokonałby obu na jednej gali

Podczas sobotniej gali KSW Epic doszło do długo wyczekiwanego starcia Tomasza Adamka z Mamedem Chalidowem. Były mistrz świata wygrał starcie przez kontuzję rywala, a Albert Sosnowski zasugerował… ustawienie wyniku. Do dyskusji włączył się Mateusz Borek. 

Starcie Adamka z Chalidowem było wyczekiwane przez kibiców i dostarczyło oczekiwanych emocji. Pojedynek zakończył się jednak po trzeciej rundzie, a legenda KSW musiała zrezygnować z dalszej walki. Wszystko przez kontuzję prawej ręki. Z tego powodu zwycięstwo przypadło byłemu mistrzowi świata w boksie.

Ustawiony werdykt?

Swoje wątpliwości w kwestii uczciwego rozstrzygnięcia pojedynku wątpi Albert Sosnowski. Pod wpisem „Kanału Sportowego” na Instagramie bokser zamieścił wymowny komentarz, który sugeruje ustalenie wyniki na długo przed walką. Zasugerował nawet, że swój udział w tym procederze miał mieć Mateusz Borek. Dziennikarz odpowiedział na komentarz.

Brak opisu.

Sosnowski zamieścił również kilka komentarzy pod wpisem konta KSW. Tam z kolei twierdził, że na jednej gali mógłby pokonać zarówno Adamka, jak i Chalidowa.

Brak opisu.

Kylian Mbappe dogadany z ultrasami PSG? Gwiazdor zabezpieczył się przed gwizdami

Kylian Mbappe po sezonie opuści PSG. Francuz zadbał o to, aby kibice nie pożegnali go gwizdami i rozstali się z nim w zgodzie. W tym celu dogadał się z ultrasami. 




Obecna umowa gwiazdora z PSG obowiązuje tylko do końca czerwca bieżącego roku. Nie zostanie ona przedłużona i po sezonie Francuz opuści Parc des Princes. Piłkarz miał poinformować już o swojej decyzji kolegów z szatni oraz samego Nassera Al-Khelaifiego.

Rozstanie w zgodzie?

Choć Mbappe już teraz należy do ikon PSG, to nie było pewne, jak na jego odejdzie zareagują kibice. W przeszłości zdarzało się, że kibice „Les Parisiens” wygwizdywali swoich piłkarzy niezależnie od ich zasług, tylko dlatego, że zdecydowali się odejść. Niedawno przeżył to choćby Leo Messi.




Według „L’Equipe” Mbappe miał się na to przygotować. Przedstawiciele 25-latka dogadali się ponoć z liderami bardzo wpływowej grupy Collectif Ultras Paris. Ci z kolei mieli wydać polecenie, aby nie gwizdać na gwiazdora, a ze wszystkimi reakcjami wstrzymać się do momentu oficjalnego ogłoszenia transferu piłkarza do Realu Madryt.




Warto przy tym wspomnieć, że choć Mbappe podjął decyzję o odejściu, to nie odpuścił gry w Paryżu. W bieżącym sezonie jego statystyki wciąż imponują. Francuz strzelił 32 gole w 31 meczach w tym sezonie. Do tego dorobku dorzucił również siedem asyst.

Anglicy zachwyceni Jakubem Kiwiorem! „Wrósł w drużynę. Byłoby okrutne, gdyby Arteta go odstawił”

Od dobrych kilku tygodni Jakub Kiwior jest pewniakiem do składu Arsenalu. Polski obrońca gra na lewej stronie defensywy, a w sobotę zaliczył kolejny świetny występ, tym razem przeciwko Newcastle (4-1). 24-latek strzelił jednego z goli dla „Kanonierów” i zebrał bardzo dobre oceny w mediach. 




4 lutego Kiwior rozegrał 45 minut przeciwko Liverpoolowi (3-1) i od tamtej pory nie opuścił żadnego meczu. Mało tego, wszystkie spotkania rozgrywa w pełnym wymiarze i zbiera świetne noty. Polak został pozytywnie oceniony za mecz z West Hamem (6-0), Burnley (5-0) i teraz z Newcastle.

Zachwyty w Anglii

Media w Wielkiej Brytanii nie kryją swojego zachwytu nad rozwojem Kiwiora. „Daily Mail” za spotkanie ze „Srokami” ocenił 24-latka na „siódemkę” w dziesięciostopniowej skali. Dziennikarze zauważyli także, że z każdym rozegranym meczem jest lepszy.




– Polak jest coraz lepszy. W czwartym z rzędu meczu w podstawowym składzie zagrał świetnie – uzasadnia „Daily Mail”. 

– Kolejny solidny występ na lewej obronie. Dobrze zastępuje Zinczenkę i Tomiyasu. Został nagrodzony, gdy w drugiej połowie strzelił gola – pisze z kolei portal goal.com, który przyznał Kiwiorowi tę samą ocenę. 




Nieco wyżej, bo na 7,5 ocenił Polaka portal „Pain the Arsenal”. Tam zauważono z kolei, jak dobrze zawodnik wpasował się do drużyny Mikela Artety. Zasugerowano nawet, że po powrocie podstawowym zawodników po kontuzjach, grzechem byłoby z niego zrezygnować.

– Wrósł w drużynę dzięki swoim solidnym występom pod nieobecość Zinczenki i Tomiyasu. Byłoby okrutne, gdyby Arteta go odstawił, gdy inni wrócą do zdrowia. W meczu z Newcastle dobrze prezentował się w obronie i strzelił gola – podsumowano.




 

– Rzadko się zdarza, żeby Polak strzelał gole. Dobrze grał w obronie i czasami włączał się do ataków – czytamy na football.london, który przyznał Kiwiorowi „ósemkę”. 


TROLLNEWSY I MEMY