NEWSY I WIDEO

John van den Brom pod wrażeniem kibiców Lecha Poznań. „Ponad 30 lat w piłce, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem”

Lech Poznań zajął trzecie miejsce w sezonie 2022/2023 PKO BP Ekstraklasy. Szkoleniowiec Kolejorza, John van den Brom po ostatniej kolejce podziękował kibicom za wsparcie podczas rozgrywek.

Długa kampania Kolejorza

To był udany sezon w wykonaniu Lecha Poznań. Podopieczni Johna van den Broma osiągnęli 1/4 finału Ligi Konferencji Europy oraz zajęli trzecie miejsce w PKO BP Ekstraklasie. Niebiesko-biali zagrali łącznie 56 spotkań w tym sezonie. Holenderski szkoleniowiec Kolejorza podsumował kampanię na konferencji prasowej po spotkaniu z Jagiellonią Białystok (2:0).

– Jestem szczęśliwy, że ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce w Ekstraklasie. Wychodzi na to, że tyle byliśmy w stanie, jeśli chodzi o ligę, zrobić. Nie jest to wystarczające i za rok chcemy to poprawić, powalczyć o najwyższe laury i co najmniej powtórzyć przygodę w Lidze Konferencji – powiedział John van den Brom.

Nowe informacje ws. Czesława Michniewicz. Trener rozmawiał z ekstraklasowym klubem [CZYTAJ]

– Kończymy sezon czterema zwycięstwami bez straty gola. To też coś mówi. Były w tym sezonie lepsze i gorsze momenty. To był bardzo drugi okres, podczas którego zagraliśmy 56 meczów. Jestem zmęczony, ale bardzo dumny z tego, że mogę pracować z takim zespołem. Przez zespół rozumiem nie tylko zawodników, ale sztab i wszystkich związanych z klubem. To fantastyczna współpraca. Jestem zmęczony, ale z niecierpliwością czekam na przyszły sezon – dodał szkoleniowiec.

Podziękowania dla kibiców

– Mam 56 lat, ponad 30 w profesjonalnej piłce nożnej, ale czegoś takiego, jak tutaj, jeszcze nie widziałem. To jest fantastyczne, jak nas niosą na boisku. Za to chcę im podziękować – podsumował Holender.

Źródło: Lech Poznań

Nowe informacje ws. Czesława Michniewicz. Trener rozmawiał z ekstraklasowym klubem

Nowe wieści w sprawie przyszłości Czesława Michniewicza przekazał Tomasz Włodarczyk. Były selekcjoner reprezentacji Polski odbył rozmowy z klubem z Ekstraklasy. Czy wkrótce wróci do pracy?

Po wyjściu z grupy na mundialu z „Biało-Czerwonymi” Michniewicz został zwolniony przez PZPN. Od tamtej pory pozostaje bezrobotny. Wiele wskazuje jednak na to, że wkrótce wróci do zawodu. Byłym selekcjonerem mają interesować się kluby z krajowego podwórka, jak i z zagranicy.

Kogo poprowadzi?

53-latka łączono między innymi z przejęciem szkockiego Aberdeen lub reprezentacji Chile czy Ekwadoru. Wątek przyszłości Michniewicza poruszył ostatnio Tomasz Włodarczyk w programie „Pogadajmy o Piłce”. Dziennikarz meczyki.pl przekazał, że szkoleniowiec rozmawiał z jednym z klubów Ekstraklasy.

– Janusz Filipiak spotkał się z Czesławem Michniewiczem ws. objęcia Cracovii, ale według naszych informacji były selekcjoner miał odmówić – oznajmił Włodarczyk. 

– Jeśli chodzi o Jacka Zielińskiego, to na ten moment nie otrzymał propozycji przedłużenia kontraktu, choć Filipiak mówił, że negocjacje postępują – dodał.

Michniewicz przed objęciem reprezentacji Polski pracował już w Ekstraklasie. Ostatnio prowadził Legię Warszawa, z którą nieźle prezentował się w Lidze Europy i wywalczył mistrzostwo kraju. Prowadził także Lecha Poznań, z którym sięgnął po Puchar Polski i Superpuchar Polski.

Bezprecedensowa sytuacja we Francji. Zespół odjechał autobusem i zapomniał o swoim zawodniku

Do nietypowej sytuacji doszło po meczu francuskiej Ligue 1. Zespół Ajaccio opuszczając stadion, zapomniał o swoim jednym piłkarzu.

Wczoraj we Francji została rozegrana przedostatnia kolejka Ligue 1. W jednym ze starć RC Lens podejmowało na własnym stadionie AC Ajaccio. Zespół Frankowskiego, Poręby i Buksy bez większych problemów pokonał swoich rywali wynikiem 3:0. Tym samym Lens zapewniło sobie awans do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie.

Po meczu media obiegło zdjęcie jednego z piłkarzy Ajaccio. Na fotografii widniał Ben Hamed Toure. Iworyjczyk rozegrał w spotkaniu z RC Leds 73 minuty. Po meczu koledzy jednak o nim zapomnieli.

Po meczu z RC Lens zespół Ajaccio opuścił stadion autobusem. Drużyna z Korsyki odjechała jednak bez jednego ze swoich piłkarzy! Ben Hamed Touré został pod stadionem. – Zapomnieli o mnie – powiedział Iworyjczyk.

Fernando Santos może zaskoczyć powołaniami. Do reprezentacji ma wrócić dwóch weteranów

Wielkimi krokami zbliża się czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Wkrótce selekcjoner Fernando Santo ogłosi powołania. Po krótkiej przerwie do kadry ma wrócić dwóch doświadczonych piłkarzy.

W czerwcu będzie miała miejsce przerwa reprezentacyjna. Podczas nadchodzącego zgrupowania Biało-Czerwoni rozegrają dwa mecze. Najpierw, 16 czerwca Polacy zmierzą się na Stadionie Narodowym z Niemcami w meczu towarzyskim. Następnie, 20 czerwca reprezentacja Polski rozegra wyjazdowy mecz z reprezentacją Mołdawii w ramach eliminacji EURO 2024.

Powołania na czerwcowe zgrupowanie zostaną ogłoszone już w najbliższy wtorek, 30 maja. W hotelu Doutble Tree by Hilton w Warszawie odbędzie się konferencja prasowa. Początek o godzinie 13:00.

Fernando Santos powołania do zawodników roześle jednak jeszcze dziś! Póki co będzie to szeroka kadra licząca kilkudziesięciu zawodników. Jak informuje „Przegląd Sportowy”, na tej liście mają znaleźć się Grzegorz Krychowiak i Kamil Glik! Obaj panowie nie pojawili się na marcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski.

W marcu miało miejsce pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Fernando Santosa. Wówczas zabrakło Kamila Glika i Grzegorza Krychowiaka. Nieobecność pierwszego z nich wynikała z jego problemów zdrowotnych. Z kolei Grzegorz Krychowiak nie zyskał początkowo zaufania Fernando Santosa.

Poza dwójką doświadczonych piłkarzy może dojść do powrotów także innych zawodników. „Przegląd Sportowy” pisze o Arkadiuszu Miliku i Kacprze Kozłowskim. Milika zabrakło ostatnio z powodu kontuzji. Z kolei Kozłowski dopiero ostatnio zaczął imponować wysoką formą w Holandii.


źródło: Przegląd Sportowy

Salah załamany po braku kwalifikacji do Ligi Mistrzów. „Nie ma na to usprawiedliwienia”

 

Mohamed Salah dodał emocjonalny post w mediach społecznościowych, w którym odniósł się do wyniku Liverpoolu w Premier League. Egipcjanin przeprosił fanów The Reds za to, że drużyna nie zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów.

Liverpool bez Champions League

To już pewne – Liverpool nie zagra w następnej edycji Ligi Mistrzów. Drużyna prowadzona przez Jurgena Kloppa będzie musiała się zadowolić grą w Lidze Europy. Ostatni raz występowali w tym turnieju w sezonie 2015/2016. Wówczas przegrali w finale rozgrywek z Sevillą.

Mikael Ishak o powrocie do zdrowia. „Lekarze byli bardzo zaniepokojeni” [CZYTAJ]

Brak awansu do Champions League bardzo poruszył Mohameda Salaha. Egipcjanin w związku z tym dodał post na mediach społecznościowych. Piłkarz Liverpoolu przyznał, że jest załamany i nie ma usprawiedliwienia na tak słaby rezultat The Reds w bieżącym sezonie.

– Jestem totalnie załamany. Nie ma na to absolutnie żadnego usprawiedliwienia. Mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy, aby awansować do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów i ponieśliśmy porażkę. Jesteśmy Liverpoolem i kwalifikacja do tych rozgrywek to absolutne minimum. Przykro mi, ale jest za wcześnie na podnoszący na duchu lub optymistyczny post. Zawiedliśmy was i samych siebie – napisał Mohamed Salah w mediach społecznościowych.

Źródło: Twitter

Mikael Ishak o powrocie do zdrowia. „Lekarze byli bardzo zaniepokojeni”

 

Mikael Ishak od kilku tygodni zmaga się z boreliozą. Napastnik Lecha Poznań opowiedział o kulisach powrotu do zdrowia w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem „Lanstidningen Sodertalje”.

Napastnik Lecha o powrocie do zdrowia

Mikael Ishak nie spisywał się najlepiej w ostatnich miesiącach. Wiele wskazuje na to, że było to spowodowane chorobą bakteryjną. Szwed jeździł na mecze Kolejorza z bólem mięśni i kaszlem. Okazało się, że ma boreliozę.

– Czułem się osłabiony już od trzech i pół miesiąca. Nie miałem energii, bolały mnie mięśnie. Pomimo tego jeździłem na mecze. Gdy padła diagnoza, lekarze byli bardzo zaniepokojeni. Czuję się już lepiej, ale jeszcze nie wypowiem słowa „dobrze” – powiedział Ishak.

Michał Pazdan odejdzie z Jagiellonii Białystok. Znany jest potencjalny kolejny krok w karierze Polaka [CZYTAJ]

30-latek zagrał w tym sezonie w 43 meczach. Szwedzki napastnik zanotował w tym czasie 20 trafień oraz 9 asyst. Jego umowa z Lechem Poznań obowiązuje do końca czerwca 2025 roku. Portal transfermarkt.de wycenia snajpera Kolejorza na 3 mln euro.

Źródło: Lanstidningen Sodertalje, Maciej Szełęga (Twitter)

Michał Pazdan odejdzie z Jagiellonii Białystok. Znany jest potencjalny kolejny krok w karierze Polaka

Po dwóch sezonach Michał Pazdan może zakończyć swoją karierę w Jagiellonii Białystok. Tomasz Włodarczyk z „Meczyków” informuje o przyszłości 35-letniego piłkarza.

Michał Pazdan trafił do Jagiellonii Białystok latem 2021 roku. Związał się wówczas z klubem dwuletnią umową. Przez dwa sezony był podstawowym piłkarzem Jagi. W tym czasie rozegrał 43 mecze we wszystkich rozgrywkach.

Wraz z końcem tego sezonu wygasa umowa Michała Pazdana z Jagiellonią Białystok. Jak donosi Tomasz Włodarczyk, nic nie wskazuje na to, by miała ona zostać przedłużona. Po 30 czerwca Pazdan zostanie wolnym zawodnikiem.

Według informacji udzielonych przez Włodarczyka na łamach „Meczyków”, Michał Pazdan może wrócić do Legii Warszawa. 35-latek miałby występować w rezerwach stołecznego klubu, a ponadto pracować w klubowej akademii. Inna opcja zakłada pozostanie Pazdana na najwyższym poziomie i dalsza gra na o wysoką stawkę.


źródło: meczyki.pl

Nie wierz we wszystko, co jest w internecie, czyli jak daliśmy się oszukać nieistniejącemu dziennikarzowi

Nie tak dawno polskie, jak i zagraniczne media informowały o transferze Krzysztofa Piątka. Temat przenosin 27-latka do Hiszpanii jest już nieaktualny, a przynajmniej nie tak mocno realny, jakby się wydawało. Nie dlatego, że strony nie doszły między sobą do porozumienia. Problemem jest dziennikarz, który jako pierwszy upublicznił informację o potencjalnym transferze. Jak się okazało – Roberto Garcia Leon nie istnieje.

W dobie internetu oraz wysoko rozwiniętej technologii nie trudno jest stworzyć fake newsa. Wystarczy wrzucić zdjęcie/filmik z odpowiednim, zmyślonym opisem i czekać, aż samo zacznie się klikać. W social mediach nietrudno jest znaleźć wszelkiego rodzaju boty (automatyczne konta użytkowników, które mogą masowo publikować treści), a ich zadaniem jest przekonać nas do udostępnianej przez nich treści. Jaki jest cel tego cel? Różny: od wpływów politycznych czy ideologicznych, po chęć zwrócenia na siebie uwagi albo po prostu – dla rozrywki.

No i co z tym transferem?

Za pewne wielu z Was słyszało o transferze Krzysztofa Piątka do Girony. Wszystko zaczęło w Niemczech. To Bild jako pierwszy udostępnił informację o rozmowach 27-krotnego reprezentanta Polski z Gironą. Później informacja przeniosła się na włoskie, hiszpańskie i ostatecznie polskie portale. Informacja na temat rozmów z Gironą pojawiła się na takich portalach, jak m.in. WP Sportowe FaktyTVP Sport, Piłka Nożna, Transfermarkt, a także u nas. Wszyscy podawali to samo źródło: Roberto Garcia Leon.

Kim jest Roberto Garcia Leon?

Jak się ostatecznie okazało – nie ma nikogo takiego dziennikarza, jak Roberto Garcia Leon. Jego postać została stworzona w ramach eksperymentu medioznawczego, aby sprawdzić czy ludzie są w stanie uwierzyć w fikcyjną informację podaną przez nieistniejącą osobę, która wydaje się być wiarygodna. Hiszpański dziennikarz z polskimi korzeniami, żoną Natalią, wykładający na uniwersytecie, autor książki Motyl z papieru – tyle wystarczyło, aby zaufać internetowej postaci, która ostatecznie nie miała nic wspólnego z prawdą.

Wpis miał być skierowany do hiszpańskich odbiorców, których media powielają wiele fake newsów. Eksperyment się udał, a informacja o transferze dotarła do około 50 tysięcy osób. Na tym miał zakończyć się naukowy eksperyment, lecz plany pokrzyżował wyżej wspomniany Bild, który rozpoczął rozpowszechnianie się fałszywej informacji praktycznie na całą Europę.

Kazimierz Badura, tak brzmi twitterowy nick twórcy Roberto Garcii Leona, postanowił zdemaskować swoją pracę ze względu na rozmiary, jakie przybrał fake news. Czy osobę hiszpańskiego dziennikarza z polskimi korzeniami można było łatwo obalić? Oczywiście i nie było to wcale trudne. Wystarczyło wygooglować książkę, która nie istnieje; sprawdzić czy aby na pewno źródło plotek pracuje na wskazanej uczelni, jego blog, który funkcjonuje od kwietnia lub konto na Twitterze założone w lutym. Kazimierz Badura z resztą wspomina o tym wszystkim w swoim wpisie.

Myślę, że przy tej okazji warto wspomnieć Jezioro Sportu, które rozpowszechniło fałszywą informację o przenosinach Michała Karbownika do Sportingu Lizbona. Fake news ten znalazł się na okładce portugalskiego pisma A Bola.

Właściciel Polonii Warszawa po awansie do 1. ligi: Nie będziemy jednak szli drogą Wisły Kraków

Kilka dni temu Polonia Warszawa zapewniła sobie awans do 1. ligi. Właściciel stołecznego klubu, Gregoire Nitot, w wywiadzie dla Rzeczpospolitej zdradził, ile pieniędzy włożył w promocję klubu na wyższy szczebel oraz przedstawił sposób w jaki zarządza finansami.

Jeszcze 2 lata temu Polonia Warszawa mierzyła się w 3. lidze. Kilka dni temu Czarne Koszule pokonały Olimpię Elbląg 2:0, zapewniły sobie drugi awans z rzędu i w następnym sezonie będą rywalizować w 1. lidze.

Duża jest w tym zasługa Gregoire Nitota. Francusko-polski przedsiębiorca w marcu 2020 roku inwestując w Polonię uratował klub przed bankructwem i po pięciu latach niemocy wprowadził go na szczebel centralny, a teraz może cieszyć z awansu na zaplecze Ekstraklasy.

Sytuacja, w której obecnie znajduje się Polonia Warszawa, to nie tylko zasługa pracy pionu sportowego, ale także odpowiedniego gospodarowania finansami. W rozmowie dla Rzeczpospolitej Greogire Nitot zdradził, ile kosztował go mijający sezon.

– Pięć milionów złotych. Dwa wydała na sponsoring moja firma Sii, a trzy to moje prywatne środki, którymi pokryłem stratę. Przychody z dnia meczowego stanowią około 15 procent całości budżetu. Miasto wsparło nas kwotą 700 tysięcy złotych – przedstawił przedsiębiorca.

Nietypowa sytuacja na meczu w Hiszpanii. Ugryzł przeciwnika i nie zobaczył nawet żółtej kartki [WIDEO]

47-latek nie ukrywa, że kolejny sezon będzie jeszcze większym wyzwaniem, ze względu na to, iż granie w 1. lidze wiąże się m.in. z wyższymi kosztami.

– Klub nadal będę finansował ja. Zakładam, że na pierwszą ligę Sii przeznaczy trzy miliony zamiast dwóch. Strata, którą będę musiał pokryć z własnej kieszeni, sięgnie w przypadku awansu czterech milionów, bo zaplanowaliśmy dla zespołu wysokie premie za sukces (…) Mam nadzieję, że w pierwszej lidze miasto podwoi kwotę wsparcia. Liczę też na sponsora, w tym celu zatrudniłem eksperta od marketingu. Budżet będzie dwa razy większy. W tym roku było to 6,5 miliona złotych, w przyszłym to będzie około 12 milionów złotych, licząc już ze stratą – przyznał.

– Spotkam się pod koniec maja z dyrektorem Kosiorowskim i trenerem Smalcem. Będziemy decydować, którzy piłkarze zostaną, którzy odejdą. To jest brutalne, trudne, smutne. Ciężko pracowali, zrealizowali cel, tracili zdrowie… Niemniej niektórzy w pierwszej lidze mogą się nie sprawdzić. Tak zrobiliśmy rok temu: wymieniliśmy pięciu–sześciu piłkarzy i był z tego efekt. Nie będziemy jednak szli drogą Wisły Kraków. Tam płaci się dużo, zatrudnia wielu piłkarzy. Ja lubię płacić uczciwie. Stosuję w swojej firmie zasadę, że podstawowe wynagrodzenie to minimum średnia krajowa, ale z solidnymi bonusami za wyniki w pracy – dodał Nitot.

– Premia za awans wyniosła 300 tysięcy złotych dla drużyny. Mieliśmy też specjalny system bonusów, który wzrastał z każdym wygranym meczem, czyli tysiąc złotych za pierwsze zwycięstwo, półtora tysiąca za kolejne itd. Zawodnikom opłacało się wygrywać, bo jak stracili punkty, to wracali do kwoty wyjściowej – zdradził.

– Warszawa może mieć dwa silne kluby, które rywalizują, a derby stolicy ze wspaniałą atmosferą są jednymi z najciekawszych wydarzeń sezonu. Jest miejsce dla Polonii w Ekstraklasie – podsumował właściciel Polonii Warszawa.

Pep Guardiola po remisie z Brighton. „48 godzin przed meczem wypiliśmy cały alkohol, jaki był w Manchesterze”

Nietypowa sytuacja na meczu w Hiszpanii. Ugryzł przeciwnika i nie zobaczył nawet żółtej kartki [WIDEO]

Środowy mecz LaLiga pomiędzy Villarealem a Cadiz zakończył się wynikiem 2:0 dla gospodarzy. W trakcie spotkania jeden z zawodników gości ugryzł przeciwnika i nie został w żaden sposób ukarany.

Cadiz CF nie jest obecnie w najlepszej sytuacji. Drużyna prowadzona przez Sergio Gonzaleza plasuje się na 17. miejscu w tabeli LaLiga. Ekipa z południa Hiszpanii ma tyle samo punktów, co Real Valladolid, który zajmuje 18. lokatę – najwyższą w strefie spadkowej.

W środę Los Piratas skomplikowali swoją ligową sytuację. Tego dnia Cadiz mierzył się na wyjeździe z Villarealem. Spotkanie zakończyło zwycięstwem gospodarzy 2:0. Wynik meczu musiał mocno frustrować jednego z zawodników gości, Ivana Alejo, który zaatakował przeciwnika.

Kamery meczowy wyłapały 28-latka, jak ten ugryzł Aissę Mandiego. Mimo tego, że cała sytuacja wydarzyła się na oczach sędziego asystenta, zawodnik gości nie zobaczył nawet żółtej kartki.

– Do niczego między nami nie doszło, nic się nie stało – powiedział po meczu Ivan Alejo do jednego z dziennikarzy.

Milioner wróci do sponsorowania Polonii Warszawa? „Niczego nie wykluczam” [CZYTAJ]

To nie pierwszy raz, kiedy 28-latkowi puszczają nerwy. Hiszpańskie media zauważyły, iż Alejo w przeszłości popadł w konflikt z Viniciusem Jr., a po meczu z Realem Madryt zamieścił komentarz z emotikonami małp, które miały uderzyć w Brazylijczyka. Pomocnik ostatecznie usunął swój wpis i przeprosić za zachowanie.

Ivan Alejo stał się bohaterem internetu, kiedy w sieci pojawiło się nagranie z jego udziałem. Hiszpan starł się z Roberto Soldado, po czym runął na murawę, a na koniec trzeba było go znieść z boiska na noszach.

Wyciekły dowody obciążające Daniego Alvesa. Kamery w klubie nocnym nagrały zachowanie Brazylijczyka [CZYTAJ]

Milioner wróci do sponsorowania Polonii Warszawa? „Niczego nie wykluczam”

Józef Wojciechowski wypowiedział się na temat Polonii Warszawa. Przedsiębiorca w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty przyznał, że nie wyklucza powrotu do Czarnych Koszul.

Polonia powoli wraca na szczyt

Polonia Warszawa zakończyły przygodę z Ekstraklasą w 2012/2013. Po wielu latach tułania się po niższych ligach Czarne Koszule wrócą na zaplecze elity. Wiele zasług za ten sukces ma francuski inwestor, Gregoire Nitot. Ówczesny właściciel warszawskiego klubu, Józef Wojciechowski pochwalił działania biznesmena.

– Sentyment do Polonii na pewno pozostał. Poznałem obecnego właściciela klubu Gregoire’a Nitota i mam do niego wielki szacunek, bo drużyna faktycznie gra bardzo dobrze. Za moich czasów w Ekstraklasie piłkarze nie byli tak zaangażowani, jak aktualna drużyna Polonii. Zrobiło to na mnie wrażenie – powiedział w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

Pep Guardiola po remisie z Brighton. „48 godzin przed meczem wypiliśmy cały alkohol, jaki był w Manchesterze” [CZYTAJ]

– Byłem na trybunach i w końcu cieszyłem się sportem. Wokół mnie ludzie także doskonale się bawili i pili gorzałkę w butelkach po wodzie sodowej. Klimat był niesamowity. Podobało mi się i dobrze się bawiłem. To była fajna okazja do spotkania z wieloma ludźmi po 11, czy 12 latach. Polonia Warszawa nie jest mi obojętna. Spędziłem tam mnóstwo lat i wciąż im kibicuję – dodał.

– Sponsoring klubu? Na razie nikt mnie o to nie prosił, ale jeśli ktoś zwróci się do mnie z taką propozycją, to niczego nie wykluczam. Na razie nie mówię tak, nie mówię nie. Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłości – podsumował Wojciechowski.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Wyciekły dowody obciążające Daniego Alvesa. Kamery w klubie nocnym nagrały zachowanie Brazylijczyka

Nowe fakty w sprawie Daniego Alvesa przedstawił kataloński „Diari Ara”. Portal dotarł do zapisu monitoringu z klubu nocnego, w którym Brazylijczyk miał dopuścić się napaści na kobietę. Opisano między innymi zachowanie ofiary.

Kilka miesięcy temu Alves został aresztowany, a obecnie przebywa w katalońskim więzieniu Brians 2. Obecnie oczekuje na proces w sprawie oskarżeń o napaść seksualną, do której miało dojść pod koniec ubiegłego roku. Zdarzenie miało mieć miejsce w jednym z klubów nocnych w Barcelonie.

Nowe fakty

W trakcie śledztwa Brazylijczyk zmieniał już swoje zeznania kilka razy. W ostatniej wersji stwierdził, że do stosunku z ofiarą miało dojść za obopólna zgodą. Inne światło na tę sytuację rzuca nagranie monitoringu, które wielokrotnie oglądać mieli śledczy. Teraz dotarł do niego kataloński portal „Diari Ara”.

– Dani Alves jako pierwszy wyszedł z łazienki, w której byli oboje. (…) Następnie wyszła dziewczyna, która niedługo później wyjawi, że tam Alves miał ją zgwałcić – relacjonowano na portalu. 

W nagraniu miała pojawić się również druga kobieta. Jak się okazało – była to kuzynka ofiary.

– Obie wybiegają z klubu. Przed wyjściem na ulicę rzekoma ofiara zaczyna płakać. Jednym z pierwszych gestów, jakie wykonuje, jest wielokrotne wskazywanie na kolano, gdzie miała ranę, którą wykrył potem raport medyczny. Wyciąga nogę i dotyka palcem kolana, patrząc na kuzynkę. Później przytulają się. Przez cały ten czas nie przestaje płakać – przekazano. 

To jednak nie wszystko. Kamery uchwyciły także bezwstydne zachowanie Alvesa, który kładł rękę w pobliżu miejsc intymnych ofiary oraz na jej pośladkach. Nagranie może okazać się obciążające w sprawie Brazylijczyka.

– W pewnym momencie kobieta jest odwrócona do niego plecami, ale on łapie ją za rękę i przesuwa tę rękę w okolice jej genitaliów. Dziewczyna nagle ją zabiera. Potem jest jeszcze fragment, gdy Alves kładzie swoją rękę na pośladkach dziewczyny, a ona ją stamtąd zabiera – podsumowano w relacji. 

Pep Guardiola po remisie z Brighton. „48 godzin przed meczem wypiliśmy cały alkohol, jaki był w Manchesterze”

Manchester City zremisował na wyjeździe z Brighton & Hove Albion (1:1) w przedostatniej kolejce Premier League. Pep Guardiola po meczu rozładował emocje, mówiąc, że dwa dni wcześniej drużyna wypiła cały alkohol, jaki był w mieście.

Świętowanie, a potem mecz z Brighton

Manchester City jest już pewny swojego mistrzostwa Anglii. Zawodnicy przez ostatnie dni mieli okazję do poświętowania triumfu w Premier League. Rozgrywki jednak nadal trwają. Obywatele musieli się zmierzyć z Brighton & Hove Albion w środowym meczu.

Polski napastnik może trafić do Holandii. Poważne zainteresowanie klubu z Eredivisie [CZYTAJ]

Spotkanie zakończyło się bramkowym remisem. Pep Guardiola na pomeczowej konferencji prasowej przyznał, że był to świetny mecz z ładnymi golami. Były szkoleniowiec Bayernu Monachium dodał również, że jeszcze 48 godzin przed starciem drużyna wypiła cały alkohol, jaki był dostępny w Manchesterze.

– To był świetny mecz. Obie drużyny chciały grać w piłkę. Nie tylko, gdy przy niej były, ale też świetnie radziły sobie bez niej. Oba zespoły były agresywne, oba chciały wygrać i dostarczyły kibicom mnóstwo emocji, strzelając dwa ładne gole – powiedział Pep Guardiola.

– Kolejny raz pokazaliśmy, dlaczego zasłużyliśmy na mistrzostwo Anglii. 48 godzin przed meczem wypiliśmy cały alkohol, jaki był w Manchesterze. Mimo to przyjechaliśmy na teren trudnego przeciwnika i byliśmy zrelaksowani. Byliśmy pokorni i bardzo dużo biegaliśmy. Dlatego kolejny raz wywalczyliśmy tytuł. Ci zawodnicy pokazali, że są wyjątkowi – dodał.

Źródło: Sport.pl, Sun Sport

Polski napastnik może trafić do Holandii. Poważne zainteresowanie klubu z Eredivisie

 

Wiele wskazuje na to, że Oskar Zawada zmieni otoczenie w letnim oknie transferowym. Według doniesień dziennikarza Sandera de Vriesa Polak znalazł się na oku holenderskiego klubu.

Zawada zagra w Holandii?

Oskar Zawada został odkryciem ligi australijskiej. Polak zanotował w bieżącym sezonie 15 trafień oraz 2 asysty. Wiele wskazuje na to, że 27-letni napastnik niedługo zmieni otoczenie. Główny zainteresowany niedawno mówił, że wpłynęły za niego oferty z Europy.

Riqui Puig z cieszynką Leo Messiego. Giorgio Chiellini nazwał go pajacem [WIDEO]

Według doniesień mediów Oskar Zawada znalazł się na oku klubu z Eredivisie. Taką informację przekazał Sander de Vries.

– SC Heerenveen poważnie interesuje się Oskarem Zawadą. Klub szuka następcy Sydneva van Hoolijdonka, który jest wypożyczony z Bologni i niedługo wróci do macierzystego zespołu – poinformował.

Źródło: Twitter

Riqui Puig z cieszynką Leo Messiego. Giorgio Chiellini nazwał go pajacem [WIDEO]

 

Los Angeles Galaxy pokonało Los Angeles FC w 1/8 US Open Cup. Riqui Puig po bramce zaprezentował cieszynkę Lionela Messiego. Giorgio Chiellini nazwał go po meczu pajacem.

Derby w pucharze USA

LA Galaxy zameldowało się w ćwierćfinale US Open Cup, po tym jak pokonali 1/8 lokalnego rywala – Los Angeles FC. Podczas spotkania świetnym trafieniem popisał się były zawodnik FC Barcelony, Riqui Puig. Hiszpan po bramce zaprezentował cieszynkę Lionela Messiego, co nie spodobało się obrońcy przeciwników. Giorgio Chiellini po meczu nazwał pomocnika LA Galaxy pajacem.

Goncalo Feio odpowiada na oskarżenia. „Wystarczy kłamstw na mój temat” [CZYTAJ]

Włoski obrońca nie mógł wystąpić w tym spotkaniu z uwagi na uraz. Giorgio Chiellini zobaczył jednak Riquiego Puiga w strefie mieszanej. Były piłkarz Juventusu krzyknął do niego „payaso”, czyli „pajac”.

Źródło: Twitter, Sport.pl


TROLLNEWSY I MEMY