Jakub Kosecki zaszokował. „Miałem iść do Liverpoolu, jak byłem w Legii”

Jakub Kosecki jest dobrze znany kibicom w Polsce. 30-latek ma za sobą grę między innymi w Legii Warszawa czy Śląsku Wrocław, a także wyjazd do Turcji. Ostatnimi czasy wrócił jednak do Ekstraklasy, gdzie zasilił szeregi Cracovii. Okazuje się, że w przeszłości skrzydłowy znalazł się pod obserwacją… wysłanników Liverpoolu.

Pod koniec lutego bieżącego roku Koseckiemu wygasł kontrakt z tureckim Demirsporem. Postanowił wrócić zatem do Polski, gdzie przybrał barwy „Pasów”. Jego kontrakt wygasa jednak już najbliższego lata i nie wiadomo, czy uda się go przedłużyć.

Wrócić za wszelką cenę

30-latek był ostatnio gościem Łukasza Polkowskiego i Michała Wiśniowskiego. W rozmowie na kanale „Foot Truck” wyjawił, że bardzo mu zależało na powrocie do Ekstraklasy. „Kosa” zdradził nawet, że był gotowy grać za darmo.

– Sam dzwoniłem do Śląska Wrocław, żeby dali mi kontrakt za darmo. Byle do końca sezonu, nie chcę nic od was. Trener Lavicka chciał, Sztylka chciał, ale inni nie chcieli. Za darmo mnie nie chcieli z powrotem – opowiedział Kosecki.

– Zobaczymy jak to się ułoży w Krakowie. Miałem problem ze znalezieniem klubu, który zaoferuje mi kontrakt tylko do końca sezonu. Z Cracovią mi się udało, chociaż musiałem zejść z zarobków poniżej minimum. Ja nie chciałem już żadnych pieniędzy, ale trener Probierz powiedział, że to nie będzie fajnie wyglądało tak za darmo – dodał.

Mógł grać w Liverpoolu

Kosecki w dalszej części rozmowy mocno zaskoczył. 30-latek zdradził, że w przeszłości znalazł się na oku Liverpoolu. Co więcej, o transfer rywalizował z nie byle kim, bo Raheemem Sterlingiem. Ostatecznie „The Reds” postawili jednak na Anglika.

– Miałem iść do Liverpoolu, jak byłem w Legii. Był wybór między Koseckim a Sterlingiem, poważnie. Sterling albo ja. To był rok 2012/13. Przyjechali wysłannicy na mecz z New Saints, wygraliśmy 3:1, strzeliłem bramkę, fajnie zagrałem. Wiedziałem, że albo ja albo Sterling. I chyba się troszeczkę rozjechały kariery. Ale no nie dziwię się, że akurat na niego postawili – wyjawił „Kosa”.

– Też miałem ofertę z Espanyolu Barcelona. Poszedłem do Berga, do Żewłakowa i płakałem. Mówię im, że jestem po kontuzji, żeby dali mi tam pójść i wrócę za pół roku, albo nie wrócę, bo na mnie zarobią. Trener Espanyolu i wszyscy tam bardzo mnie chcieli. Ale „Żewłak” z Bergiem mi powiedzieli, że nie mogą sobie na to pozwolić, bo kibice by ich zabili. Nie pojechałem i siedziałem na ławie – opowiadał dalej piłkarz.