Polska ucieka rywalom w rankingu UEFA. Wygrana Rakowa była niezwykle cenna

Zwycięstwo Rakowa ze Sturmem (1-0) przełożyło się na kolejną poprawę współczynnika polskich klubów w rankingu UEFA. Nasz kraj utrzymuje pozycję, zostawiając za sobą niżej notowanych rywali. 




Raków Częstochowa wygrał w czwartek swój pierwszy mecz w fazie grupowej Ligi Europy. „Medaliki” wygrały 1-0 ze Sturmem Graz po golu w samej końcówce. Dzięki zwycięstwu podopieczni Dawida Szwargi zachowują szanse na grę wiosną w europejskich pucharach.

Gonimy konkurencję

Wygrana przełożyła się również na kolejne punkty w rankingu UEFA. Mimo porażki Legii z Aston Villą (1-2), Polska zyskała 0,5 pkt, co pozwoliło zniwelować stratę do Grecji do 2,1 pkt. Swój mecz wygrał wczoraj tylko PAOK, natomiast AEK, Olympiakos i Panathinaikos zanotowali porażki, co przełożyło się na 04, pkt dla Greków.




Na kark dyszy nam jednak nadal Chorwacja, która traci zaledwie 1,1 pkt. Powiększyliśmy z kolei przewagę nad Cyprem i Szwecją, dzięki remisowi Arisu z Rangersami i porażki Hacken z Bayerem Leverkusen.

Zachowaliśmy tym samym 20. miejsce w rankingu. Warto zaznaczyć, że na koniec poprzedniego sezonu zajmowaliśmy 24. lokatę.

Michał Probierz opuści losowanie grup Euro 2024. Decyzja została podjęta za selekcjonera

Michał Probierz opuści losowanie grup mistrzostw Europy. Nie jest to decyzja bezpośrednio samego selekcjonera. Podjęła ją za niego UEFA. 




W najbliższą sobotę odbędzie się losowanie grup Euro 2024. Wszyscy uczestnicy nie są jeszcze znani, w tym między innymi reprezentacja Polski. „Biało-Czerwoni” wiosną przystąpią do meczu, lub meczów barażowych. W półfinale zmierzą się z Estonią, a jeśli wygrają, to w finale czekać będzie ktoś z dwójki Walia – Finlandia.

Probierz nieobecny

Choć Polska nie ma jeszcze pewnego awansu, to już w sobotę poznamy potencjalnych rywali w grupie Euro 2024. Na ceremonię losowania do Hamburga PZPN wyśle swoja delegację. Co ciekawe, zabraknie w niej Michała Probierza, choć selekcjoner jakiś czas temu mówił, że chciałby się na niej pojawić.




Według „Faktu” powód nieobecności szkoleniowca jest dość zaskakujący. Probierz nie otrzymał bowiem zaproszenia od UEFY. Na losowaniu pojawić się mają wyłącznie selekcjonerzy reprezentacji, które mają już pewny awans. W delegacji PZPN mają być obecni natomiast Cezary Kulesza, Łukasz Wachowski, Jakub Kwiatkowski i Łukasz Gawrjołek.

Chaos przed meczem Aston Villi z Legią. Kibice nie mogą wejść na stadion. Klub wydał komunikat

Spore problemy pojawiły się przy okazji czwartkowego meczu Aston Villi z Legią Warszawa. Polscy kibice nie mogą wejść na stadion w Birmingham, natomiast działacze planują strajk. Sebastian Staszewski poinformował, że przedstawiciele nie pojawią się na trybunach. 




Przypomnijmy, że kilka dni temu pojawiła się informacja o znacznym ograniczeniu puli biletów dla kibiców gości. Legia zamiast około 2000 wejściówek dostać miała niecałe 900. To spowodowało szereg kontrowersji i problemów.

Strajk

Wielu kibiców Legii zdążyło wykupić loty i noclegi, kiedy pula biletów nie była jeszcze okrojona. Jak podaje „TVP Sport” do Birmingham przyleciało znacznie więcej Polaków, wobec czego nie każdy może wejść na stadion. Internet obiegają obecnie nagrania, na których widać kibiców, stojących pod obiektem.

– Aston Villa wraz z lokalną policją i władzami miasta okroiła pulę biletów dla fanów Legii. Wszystko działo się w czasie, w którym wielu fanów z Warszawy zdążyło już wykupić loty i noclegi. Na dziś Anglicy oferują przedstawicielom wojskowych 890 biletów. Wszystkie strony przyznają nieoficjalnie, że Polaków w Birmingham jest więcej, znacznie więcej – czytamy na sport.tvp.pl.




Teraz Sebastian Staszewski podaje, że przedstawiciele Legii zamierzają strajkować i nie pojawią się na trybunach. Ma to być gest solidarności z pokrzywdzonymi kibicami. Na czele delegacji stoi oczywiście prezes stołecznego klubu – Dariusz Mioduski.




 – To gest solidarności z kibicami, którym Anglicy nie przyznali regulaminowej liczby biletów. Przedstawiciele Legii mecz prawdopodobnie obejrzą w hotelu – napisał Staszewski.

AKTUALIZACJA

Legia Warszawa wydała oficjalny komunikat w sprawie wspomnianych wyżej wydarzeń. Potwierdziła w nim trudności związane z dystrybucją biletów oraz strajk ze strony Dariusza Mioduskiego i całej delegacji „Wojskowych”.

– W związku z działaniami podjętymi przez klub Aston Villa F.C. jako gospodarza, Legia Warszawa informuje, że jej oficjalna delegacja, zarząd oraz właściciel i prezes klubu Dariusz Mioduski nie będą obecni na stadionie gospodarzy podczas najbliższego meczu UEFA Europa Conference League – czytamy. 

Cały komunikat możecie przeczytać klikając w ten link: Komunikat klubu – Legia Warszawa

Słynny klub zostanie zmuszony do sprzedaży stadionu? Niedawno grał z Legią i Lechem

Austria Wiedeń zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi. Klub może nie uzyskać licencji do gry na przyszły sezon. Rozwiązaniem problemu może okazać się… sprzedać stadionu. 




„Fiołki” to drugi po Rapidzie najbardziej utytułowany mistrz Autrii. Tytuł zdobywali 24 razy, ale w ostatnich czasach nie mogą nawiązać wyrównanej rywalizacji z RB Salzburg. Wiedeńczycy w bieżącym sezonie nie awansowali nawet do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, przegrywając w eliminacjach z Legią Warszawa. Rok temu rywalizowali natomiast z Lechem Poznań.

Sprzedaż stadionu?

Obecnie Austria zmaga się z olbrzymimi problemami finansowymi. Mimo dodatkowych środków od UEFY, klub zanotował stratę w wysokości siedmiu milionów euro. Łącznie zadłużenie sięga jednak znacznie dalej. W sumie jest to aż 66 mln.




Co gorsza, wiedeńskiemu zespołowi grozi odebranie licencji na grę w przyszłym sezonie. Rozwiązaniem może się w tym przypadku okazać… sprzedanie stadionu.

– Musimy znaleźć inwestora z branży nieruchomości, któremu sprzedamy stadion i ponownie wynajmiemy lub wydzierżawimy jego część. Wpływy ze sprzedaży mogą zostać wykorzystane do spłaty ogromnego zadłużenia. Zmniejszy to koszty odsetkowe, a amortyzacja zniknie z ksiąg – oznajmił dyrektor sportowy Austrii, Harald Zagiczek.




– Mamy więcej kosztów niż przychodów. Jeśli firma stale przynosi straty, przetrwanie jest nieuchronnie związane z dotacjami od stron trzecich. Potrzebujemy kapitału z zewnątrz, żeby przetrwać – dodał.




– Jasno przedstawiliśmy nasz plan władzom austriackiej Bundesligi. Dług nie jest wyrokiem śmierci dla klubu. Pytanie brzmi, jak go uregulować. Dlatego staramy się obniżyć poziom zobowiązań do znośnego poziomu poprzez sprzedaż stadionu. Myślę, że licencja zostanie nam przyznana – podsumował Zagiczek. 

Reprezentacja Polski w barażach zagra nie tylko o awans na Euro. Ogromne pieniądze w tle

Reprezentację Polski wiosną czeka bój w barażach o być, albo nie być na mistrzostwach Europy. „Biało-Czerwoni” w półfinale zagrają z Estonią, a w przypadku wygranej, kilka dni później zagrają z Walią lub Finlandią. Gra toczy się nie o sam awans, ale i o wielkie pieniądze. 




Eliminacje Euro 2024 są dla reprezentacji Polski do zapomnienia. W grupie, która malowała się dla nas kapitalnie, zajęliśmy dopiero 3. miejsce i nie wywalczyliśmy tym samym bezpośredniego awansu na turniej w Niemczech. Tylko dzięki wynikom w Lidze Narodów wciąż zachowujemy szanse na wyszarpanie sobie miejsca na przyszłorocznych mistrzostwach.

Wielka kasa w grze

Okazuje się jednak, że w barażach „Biało-Czerwoni” zawalczą nie tylko o sam awans. Za samo zakwalifikowanie się na turniej finałowy, UEFA wypłaca federacjom 9,25 mln euro (ok. 40 mln złotych). Kolejne premie są uzależnione od wyników drużyn na samym Euro.




Każde zwycięstwo przelicza się na 1,25 mln euro. Remis to z kolei 750 tysięcy. Wyjście z grupy i awans do fazy pucharowej to natomiast dodatkowe 2 mln, które trafiają na konto federacji. Warto pamiętać, że zwyczajowo zawodnicy otrzymywali premie, wynikające z awansu oraz wyników sportowych na dużych turniejach. Można przypuszczać, że podobnie byłoby tym razem, więc kadrowicze mają o co grać.




Wykaz premii za Euro 2024:

  • gra w fazie grupowej – 9,25 mln euro (ok. 40 mln zł)
  • zwycięstwo w fazie grupowej – 1,25 mln euro (ok. 6,4 mln zł)
  • remis w fazie grupowej – 750 tys zł (ok. 3,2 mln zł)
  • wyjście z grupy – 2 mln euro (ok. 8,7 mln zł)
  • awans do ćwierćfinału – 3,25 mln euro (ok. 14 mln zł)
  • awans do półfinału – 5 mln euro (ok. 22 mln zł)
  • awans do finału – 7 mln euro (ok. 30 mln zł)
  • wygranie Euro – 10 mln euro (ok. 43 mln zł)

Marciniak w ogniu krytyki. Angielskie media ostro oceniają decyzję polskiego sędziego

Decyzja Szymona Marciniaka z końcówki meczu Ligi Mistrzów między PSG a Newcastle wywołała masę kontrowersji. Angielskie media są oburzone werdyktem polskiego arbitra. Podkreślają, że sprawdzanie VAR-u nawet nie było w tej sytuacji potrzebne. 




PSG zremisowało na własnym stadionie mecz 5. kolejki Ligi Mistrzów z Newcastle United (1-1). Wynik udało się uratować w doliczonym czasie gry po rzucie karnym przyznanym przez Szymona Marciniaka. Początkowo polski sędzia nie podyktował „jedenastki”, ale zmienił decyzję po obejrzeniu powtórek na monitorze VAR-u.

Kontrowersja

Teraz decyzja Marciniaka odbija się szerokim echem w piłkarskim środowisku. Sprawę żywiołowo komentują angielskie media, które bez ogródek piszą o arbitrze. Dziennikarze podkreślają, że Newcastle może czuć się pokrzywdzone.




– Newcastle może być złe na sędziego, ponieważ świetnie broniło, a w końcówce zostało skrzywdzone kontrowersyjną decyzją. VAR został wprowadzony do naprawiania wyraźnych i oczywistych błędów, a ten taki nie był. O ile w ogóle był – grzmi „The Times”.




– Dembele zagrał piłkę tak blisko Livramento, że ten nie miał szansy na unik. Co więcej, piłka odbiła się najpierw od ciała, a dopiero potem od naturalnie ułożonego łokcia biegnącego zawodnika – kontynuują. 




– Sfrustrowani zawodnicy PSG otoczyli doświadczonego sędziego, starając się wymusić jego interwencję. Ten, mimo że początkowo machnął na nich ręką, ostatecznie podszedł do monitora. VAR zachował się pedantycznie niczym policjant, który dopatruje się najmniejszych wykroczeń na parkingu. I nie chodzi tu nawet o interpretację zagrania ręką. VAR miał naprawiać kolosalne błędy. Został stworzony do innych sytuacji niż ta w Paryżu – zaznaczyli.




– Mbappe i VAR skrzywdzili Newcastle. Mbappe w doliczonym czasie gry strzelił w końcu gola Pope’owi, który wcześniej wyglądał na gościa nie do pokonania. Biorąc pod uwagę przebieg spotkania i liczbę okazji gospodarzy, zasłużyli co najmniej na ten remis. Ale nie w ten sposób – napisał z kolei „The Guardian”.

Piłkarz Brighton podarował koszulkę kibicowi, po czym… prosił o jej zwrot. Komiczna sytuacja [WIDEO]

Brighton prosi o zwrot koszulki, którą Joel Veltman podarował kibicowi przy okazji meczu z Nottingham Forest (3-2). Wszystko przez wszyty w trykot GPS. 




„Mewy” popadły ostatnimi czasy w lekki kryzys i w sześciu meczach z rzędu nie odniosły zwycięstwa. Przełamanie przyszło w weekend, konkretnie przy okazji sobotniego meczu z Nottingham Forest. Ekipa Roberto De Zerbiego wygrała 3-2, a na kilka minut w końcówce na murawie pojawił się nawet Jakub Moder.

Zwrot koszulki

Na boisku obecny był także Joel Veltman, który po ostatnim gwizdku zdjął z siebie koszulkę i rzucił w stronę trybun. Trykot złapał jeden z kibiców gości. Holender po chwili zorientował się, że w strój wszyty był moduł GPS, który monitorował jego parametry na boisku. Piłkarz szukał wzrokiem fana, który wziął koszulkę, lecz na próżno.




Veltman nie miał już innej możliwości, jak tylko wystosować oświadczenie na Twitterze. Te zostało opublikowane na oficjalnym koncie Brighton. Obrońca poprosił kibica o zwrot koszulki z GPSem. W zamian obiecał podarowanie mu drugiego trykotu, już bez modułu.

Brighton na razie nie poinformowało, czy kibica z koszulką udało się znaleźć. Klub obrócił jednak sytuację w żart, co widać w tweetach do niej nawiązujących.

FC Barcelona zapłaci swoim piłkarzom za rozegranie meczu. W klubie doszło do buntu

FC Barcelona przed świętami Bożego Narodzenia zagra mecz towarzyski w USA. Plan klubu miał nie spodobać się zawodnikom Blaugrany. Klub z kolei miał podjąć zdecydowane kroki, aby skutecznie stłumić bunt. 




20 grudnia Barcelona zagra ostatni mecz ligowy w 2023 roku z Almerią. Chwilę później drużyna Xaviego znajdzie się w samolocie do Dallas, gdzie zaledwie 25 godzin później zmierzą się z Club America w sparingu.

Pieniądze stłumiły bunt

Decyzja klubu o rozegraniu jeszcze jednego meczu w tym roku, w dodatku tak szybko po spotkaniu z Almerią, wzbudziła masę kontrowersji. Tym bardziej że dopiero co kontuzji nabawił się Gavi, a cały kalendarz jest mocno napięty i, i tak nadwyręża piłkarzy. „Sport” nie owija jednak w bawełnę i wprost pisze o powodach, dla których Barcelona zgodziła się na dodatkowe spotkanie.




– Powód, dla którego Barcelona przyjęła zaproszenie, jest ekonomiczny. Klub za jego rozegranie zarobi 4 mln euro – twierdzą hiszpańscy dziennikarze. 




Cała sytuacja niekoniecznie odpowiada zawodnikom Blaugrany. Większość z nich miała stanowczo sprzeciwić się podróży do USA. W celu szybkiego stłumienia buntu, Barcelona zdecydowała się na wypłacenie piłkarzom dodatkowego wynagrodzenia.




– Propozycja, którą otrzymali za nie robienie hałasu, cichy wyjazd do USA i powrót do domu z uśmiechem, to 100 tysięcy euro na głowę – podał „Sport”.

Tomas Pekhart zapytany o Marka Papszuna w reprezentacji Czech. „To byłaby bomba!”

Tomas Pekhart skomentował plotki łączące Marka Papszuna z objęciem reprezentacji Czech. Napastnik Legii Warszawa nie ukrywa, że taki ruch byłby dla niego bardzo atrakcyjny. 

Papszun pozostaje „bezrobotny” od końca zeszłego sezonu. Wówczas, po zdobyciu mistrzostwa Polski z Rakowem Częstochowa, zdecydował się na opuszczenie klubu. Od tamtej pory pojawiają się różne rewelacje w kwestii jego przyszłości.




W pewnym momencie szkoleniowiec był łączony z objęciem reprezentacji Polski po Fernando Santosie. Tak się jednak nie stało, a stanowisko przypadło Michałowi Probierzowi.

Czeskie plotki

Dość niespodziewanie pojawiły się natomiast informacje, że Papszun znalazł się w orbicie zainteresowań reprezentacji Czech. Z tamtejszej kadry zrezygnował bowiem Jaroslav Silhavy, który mimo wywalczenia bezpośredniego awansu na Euro 2024 zmagał się z ogromną krytyką. Portal „ruik.cz” już jakiś czas temu podał, że były trener Rakowa miałby go zastąpić.




Zwolennikiem takiego rozwiązania jest Tomas Pekhart. Napastnik Legii Warszawa nie ukrywa, że byłby zachwycony, gdyby Papszun przejął jego rodzimą reprezentację.

To byłaby bomba. W Polsce ma ogromne nazwisko. Ci, którzy trenowali pod jego okiem w Rakowie, mówią, że odkąd zaczęli z nim pracę, zupełnie inaczej postrzegają piłkę i wszystko wokół niej. Zwraca uwagę na rzeczy, o których inny trener nawet by nie pomyślał. Inaczej jest prowadzić drużynę narodową niż klub, ale gdyby dostał czas… – stwierdził na łamach Isport.blesk.cz.




Czeka na odpowiednią ofertę. Być może chce drużyny, w której zawodnicy będą chcieli ciężko pracować, jak miało to miejsce w Rakowie. Pod jego okiem przygotowania trwają od rana do wieczora, zawodnicy wypełniają raporty, oceniają samych siebie – dodał Czech, oceniając obecną sytuację szkoleniowca. 

Legia już zarobiła duże pieniądze w Lidze Konferencji! A może zarobić jeszcze więcej…

Granie w europejskich pucharach to nie tylko prestiż. To także szansa na zdobycie dodatkowych pieniędzy przez występujące w nich kluby. Nie jest inaczej w przypadku Legii Warszawa, która dzięki wynikom w Lidze Konferencji już zarobiła niezłą kwotę. 




Legia jest na ten moment sensacyjnym liderem grupy E w LKE. Wiele wskazuje na to, że „Wojskowi” przebrną przez tę fazę i awansują do play-offów. Dorobek dziewięciu punktów pozwala realnie myśleć o wyjściu z grupy, tym bardziej że do awansu potrzeba zaledwie remisu z Aston Villą w najbliższym meczu.

Niezła suma

Dobra gra ekipy Kosty Runjaicia przekłada się nie tylko na sam wynik sportowy, ale również na dodatkowe środki pieniężne. UEFA płaci bowiem za każde zwycięstwo i każdy remis w grupie. Są to kwoty sięgające kilkuset tysięcy euro. „TVP Sport” pisze, że dzięki dwukrotnemu pokonaniu Zrinjskiego Mostaru, do kasy stołecznego klubu wpłynął milion euro. Trzeba do tego doliczyć także kolejne 500 tysięcy za pokonanie Aston Villi w pierwszej kolejce.




UEFA płaci klubom także za awans do fazy grupowej. Tym samym Legii trzeba doliczyć niemal 3 mln euro. Łącznie daje to prawie 6 mln, a przecież to jeszcze nie koniec zmagać „Wojskowych”.




– Łącznie Legia zarobiła w obecnej edycji Ligi Konferencji Europy prawie sześć milionów euro. To kwota, w której sumują się wygrane w grupie, awans, a także gra w eliminacjach rozgrywek międzynarodowych – czytamy na „TVP Sport”.

Matty Cash ocenił pracę Michała Probierza. Skrytykował podejście Fernando Santosa

Michał Probierz poprowadził reprezentację już w kilku meczach. Na razie co prawda nie przełożyło się to na sukcesy, ale kadrowicze raczej pozytywnie oceniają pracę nowego selekcjonera. Takie zdanie podzielił Matty Cash na łamach „Viaplay”.




Cash jak na razie rozegrał tylko jeden mecz pod wodzą Probierza. W październiku spędził prawie 60 minut na murawie w rywalizacji z Wyspami Owczymi (2-0).

Pozytywna zmiana

Obrońca Aston Villi miał pojawić się także na listopadowym zgrupowaniu, jednak doznał kontuzji. W Magazynie Premier League na antenie „Viaplay” 26-latek ocenił mimo to mecz Polska – Czechy (1-1).




Mieliśmy trochę pecha. Teraz musimy skupić się na barażach, ale do tego jeszcze sporo czasu. Będziemy robić, co możemy, aby zakwalifikować się na Euro. Wierzymy w siebie i czujemy, że mamy wsparcie. Ostatnie mecze są już za nami i nie ma sensu o nich rozmawiać. Wyszło jak wyszło. Nie postawiliśmy się w wystarczająco dobrej pozycji, aby móc zakwalifikować się spotkaniem przeciwko Czechom. Będziemy oczekiwać na baraże – powiedział.




Choć do tej pory Cash miał niewiele styczności z Probierzem, to generalnie pozytywnie ocenia zmianę selekcjonera. Zawodnik stwierdził, że z obecnym szkoleniowcem w drużynie panują odpowiednie warunki do zmian na lepsze. Skrytykował przy tym w otwarty sposób podejście Fernando Santosa.




Teraz mamy odpowiedniego trenera. Nasza forma za poprzedniego selekcjonera była daleka od pożądanej. Sposób gry i taktyka nie były wystarczająco dobre. Michał Probierz daje zespołowi równowagę oraz pozwala zbudować odpowiednie struktury. Nowa rzeczywistość daje nam motywacji i przybliży nas do awansu – ocenił Cash.

Cash jest przy tym zdania, że to tylko kwestia czasu, aż reprezentacja wróci na odpowiedni poziom. Ma jednak świadomość, że musi się to stać już w marcu, kiedy nadejdzie czas meczów barażowych.

Trener potrzebuje czasu. Ile miał do tej pory spotkań? Cztery? Praca selekcjonera jest trudna. Piłkarze na co dzień są w swoich klubach i masz tylko 10 dni z drużyną. Zbudowanie struktur wymaga czasu. Zdajemy sobie jednak sprawę, że przed nami ważne mecze i że musimy się zakwalifikować. Zrobimy, co w naszej mocy, aby dobrze się przygotować. Pierwszy mecz barażowy będzie absolutnie kluczowy – podsumował.




Przypomnijmy, że reprezentacja Polski w półfinale baraży zmierzy się z Estonią. W decydującym meczu o awans na Euro zagramy z kolei z Walią, lub Finlandią.

Zdecydowane słowa Bułki o hierarchii bramkarzy w kadrze. Nie zostawił wątpliwości

Marcin Bułka nie ukrywa, że wierzy w swoje umiejętności i wie, w jakiej znajduje się formie. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” szczerze wyznał, że jest gotowy zostać „jedynką” reprezentacji Polski. 




24-latek imponuje w tym sezonie swoją dyspozycją. Po 13 kolejkach Ligue 1 ma już na koncie 10 czystych kont. Zaledwie cztery razy musiał wyciągać piłkę ze swojej bramki.

Nowa „jedynka”

Nic więc dziwnego, że Bułką interesują się w tym momencie dużo silniejsze kluby od Nicei. W przeszłości bramkarz był już co prawda w Chelsea czy PSG, jednak pełnił rolę rezerwowego w obu klubach. Choć niedawno sam przyznał, że chce odpłacić się za zaufanie, to nie wyklucza transferu za jakiś czas.




– Nie zamykam się na żadne opcje, moim marzeniem od dziecka była Premier League. To najsilniejsza liga na świecie, która dostarcza mnóstwa emocji i w której jest wiele znakomitych klubów. Na razie jestem zadowolony z tego, co mam i szanuję miejsce, w którym się znajduję. Ale jestem ambitny i kiedyś chciałbym zagrać w klubie z samego topu – powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.




Jak na razie Bułka nie może jednak liczyć na stałe miejsce w reprezentacji Polski. Michał Probierz otwarcie przyznaje, że w kadrze panuje hierarchia. Według niej nad bramkarzem Nicei stoi Bartłomiej Drągowski, grający w Spezii (Serie B).




Biorąc jednak pod uwagę, że Wojciech Szczęsny planuje zakończyć grę w drużynie narodowej po Euro 2024, możliwe, że to właśnie Bułka zostałby po nim „jedynką”. Sam zainteresowany szczerze przyznał, czy znajduje się na „pole position” w kwestii wskoczenia na stałe między słupki reprezentacji.

– Myślę, że tak. A może, patrząc na moją obecną formę i potencjał oraz na moje ostatnie występy, to już na nim jestem? Decyzja będzie zależała od trenera – zaznaczył.

Legia wydała ostre oświadczenie dot. meczu z Aston Villą. Chodzi o bilety dla kibiców

Legia Warszawa wydała specjalne oświadczenie odnoszącego się do meczu z Aston Villą. Przedmiotem komunikatu są bilety dla kibiców „Wojskowych”, którzy mają polecieć do Birmingham. Okazuje się, że stołeczny klub otrzymał niecałe 1000 wejściówek.




W najbliższy czwartek Aston Villa podejmie na własnym stadionie Legię Warszawa w 5. kolejce Ligi Konferencji Europy. Kibice polskiego zespołu mieli ostatnio spore problemy przy okazji wyjazdowego spotkania z AZ Alkmaar. Teraz ponownie szykują się kłopoty.

Ostre oświadczenie

Klub z Birmingham przyznał Legii tylko 890 biletów, czyli o ponad połowę mniej niż przysługuje według przepisów gościom. Wicemistrzowie Polski nie chcą się na to naturalnie zgodzić i poprosili o interwencję UEFĘ. Federacja… odmówiła, więc stołeczny zespół wypuścił specjalne oświadczenie.




Oto jego treść:

Zgodnie z regulaminem rozgrywek UEFA fanom klubów występujących w roli gości przysługuje liczba biletów równa 5% pojemności stadionu. W przypadku meczów rozgrywanych na stadionie klubu Aston Villa F.C. pula ta wynosi 2100 wejściówek. O taką liczbę wnioskowaliśmy jako Legia Warszawa.




W odpowiedzi – w dn. 11 września – otrzymaliśmy informację, że w związku z rekomendacją organów miejskich (tzw. „Safety Advisory Group (SAG)”) Aston Villa FC przekaże Legii Warszawa jedynie 990 wejściówek. Decyzja ta była motywowana względami bezpieczeństwa. Zdecydowanie sprzeciwiliśmy się tej argumentacji, informując o zaistniałej sytuacji również przedstawicieli UEFA. Poprosiliśmy jednocześnie o wsparcie polską stronę dyplomatyczną w Wielkiej Brytanii.




Zwracamy uwagę, że przy okazji pierwszego meczu pomiędzy Legią a Aston Villa F.C. do Warszawy przyjechało ponad 2 tysiące fanów angielskiego klubu, podczas gdy regulaminowa i przyznana przez nas liczba biletów wynosiła 1700 miejsc. Z naszej strony kibice gości mogli liczyć na pełne wsparcie oraz opiekę. Przed meczem przeznaczyliśmy dla fanów Aston Villa F.C. dedykowany „Ticket Collection Point” przy kortach tenisowych Legii, wskazaliśmy też miejsca, w których przyjezdni mogą spędzić czas przed oraz w trakcie spotkania.




W toku rozmów z przedstawicielami Aston Villa F.C. zaproponowaliśmy kompromisowe rozwiązanie, zgodnie z którym nasi kibice otrzymaliby do dyspozycji 1700 biletów – dokładnie tyle, ile przeznaczyliśmy dla fanów angielskiego klubu przyjeżdżających do Warszawy. Ta propozycja została przyjęta w dn. 21 września, potwierdzona podczas spotkania z Delegatem UEFA oraz opisana w raporcie Security Officer UEFA. Kilka tygodni później, w dn. 2 listopada, decyzja o puli przyznanych Legii biletów ponownie została zmieniona przez stronę brytyjską – tym razem zmniejszona do 890 wejściówek.




W trybie natychmiastowym wdrożyliśmy szereg działań, prowadząc rozmowy z przedstawicielami Aston Villa F.C oraz brytyjskiej i polskiej policji – przy wydatnym zaangażowaniu Ambasadora RP w Wielkiej Brytanii, który wystosował list do przedstawicieli strony angielskiej. Pracownicy Ambasady wsparli nasz klub poprzez rozmowy i kontakty dyplomatyczne. W dn. 13 listopada otrzymaliśmy jednak odpowiedzi od Aston Villa F.C oraz UK Police o braku możliwości zmiany liczby biletów. Następnie skierowaliśmy do UEFA pismo z prośbą o interwencję. W dn. 22 listopada – po naszym ponagleniu – otrzymaliśmy odpowiedź z europejskiej federacji o braku możliwości podjęcia działania.




Obecnie wyczerpaliśmy wszelkie formalne możliwości dotyczące przyznania naszym kibicom przysługującej zgodnie z regulaminem UEFA puli biletów na mecz w Birmingham. Jednocześnie zwracamy uwagę na fakt, iż poza grupą wybierającą się do Anglii z Polski wielu kibiców Legii mieszka na co dzień w Wielkiej Brytanii i również deklaruje chęć wspierania swojej drużyny w sektorze gości. Jako klub nie zgadzamy się na wszelkie próby ograniczania naszym fanom możliwości przemieszczania się i wspierania zespołu.




Jesteśmy przekonani, że przyjęcie regulaminowej liczby kibiców gości na stadionie wpłynęłoby pozytywnie na poziom bezpieczeństwa. Apelujemy do władz Aston Villa F.C. o podejście zgodne z duchem sportowej rywalizacji i wzajemnego szacunku.

Były trener Lecha Poznań obejmie uczestnika Ligi Mistrzów?! Klub z TOP 5 zainteresowany

Zaskakujące wieści w sprawie Nenada Bjelicy przekazał Gianluca Di Marzio. Włoski dziennikarz wskazał klub, który ma prowadzić rozmowy z byłym trenerem Lecha Poznań. 

Chorwat prowadził „Kolejorza” przez dwa lata (2016-2018). W trakcie swojej pracy nie zdołał jednak wygrać z Lechem żadnego trofeum. Mimo to w stolicy Wielkopolski jest raczej dobrze wspominany.

Przystanek: Bundesliga?

Obecnie Bjelica pozostaje bez pracy po tym, jak w październiku został zwolniony z tureckiego Trabzonsporu. Wcześniej, po odejściu z Lecha pracował jeszcze w Dinamo Zagrzeb i Osijeku, natomiast niebawem może wrócić do pracy.

Ginaluca Di Marzio podaje, że 52-latkiem poważnie zainteresował się Union Berlin. Niemiecki klub zwolnił niedawno Ursa Fischera po niechlubnej serii 14 porażek z rzędu. Obecnie szukają jego następcy, a dobrym kandydatem ma być właśnie Bjelica.

Co ciekawe, jakiś czas temu „Kicker” informował, że blisko objęcia Unionu ma być Raul. Di Marzio ustalił jednak, że to Chorwat jest bliżej przejęcia niemieckiego zespołu. Raul natomiast ma pracować z rezerwami Realu Madryt.

Jeśli Bjelica faktycznie obecnie Union, czeka na niego trudne zadanie. Berlińczycy zajmują obecnie przedostatnie miejsce w tabeli Bundesligi, tracąc dwa punkty do bezpiecznej strefy. Grają do tego w Lidze Mistrzów, gdzie okupują ostatnią pozycję w grupie. Były trener Lecha przy podjęciu współpracy miałby jeden cel – utrzymać klub Bundeslidze.