Fatalne pudło Krzysztofa Piątka. Takie sytuacje po prostu musi strzelać… [WIDEO]

Hertha Berlin zremisowała mecz 29. kolejki Bundesligi z Mainz (1-1). Krzysztof Piątek nie zdołał w tym spotkaniu strzelić bramki, choć miał ku temu fantastyczną okazję. Polak jednak fatalnie spudłował.

26-letni napastnik na boisko w Moguncji wszedł dopiero w 80. minucie. W końcówce meczu dostał fenomenalną piłkę od Vladimira Daridy tuż przed samą bramką gospodarzy. Piątkowski nie zostało nic oprócz umieszczenia futbolówki w siatce Mainz, jednak… fatalnie przymierzył.

Po remisie z Mainz Hertha ma na koncie tylko 27 punktów i zajmuje dopiero przedostatnie miejsce w tabeli Bundesligi. Do wyjścia ze strefy spadkowej tracą trzy „oczka”.

Pudło Piątka oznacza dalszy ciąg strzeleckiej niemocy Polaka. Ostatniego gola w barwach klubu z Berlina napastnik strzelił niemal dwa miesiące temu. Wówczas zdobył bramkę przeciwko Augsburgowi.

Wyjaśniła się przyszłość Erlinga Haalanda! Watzke nie pozostawił wątpliwości

Erling Haaland stanowi jedno z najgorętszych nazwisk na rynku transferowych. Norweg był przedmiotem wielu spekulacji. Chyba nie ma aktualnie klubu na świecie, który nie chciałby pozyskać tak utalentowanego napastnika. Sytuacja 20-latka wydaje się jednak krystalizować.

Ostatnimi czasy wiele czynników wskazywało na to, że Haaland odejdzie z Signal Iduna Park. Spory wpływ mogła mieć na to narastająca frustracja snajpera z dyspozycji reszty zespołu. Często to właśnie Norweg ciągnął za uszy swoich kolegów i dawał im cenne punkty po swoich bramkach.

Wówczas zaczęły narastać plotki o planowanym pożegnaniu z Borussią. Norwegowi pomóc miał w tym Mino Raiola. Agent 20-latka specjalizuje się przecież w dopinaniu ogromnych transferów. W CV ma między przejście Paula Pogby z Juventusu do Manchesteru United.

Wszystko jasne

Ważnej wypowiedzi udzielił jednak Hans-Joachim Watzke, a więc dyrektor sportowy BVB. Jego zdaniem Haaland pozostanie piłkarze Borussii także w następnym sezonie. Działacz ma dobre stosunki z Raiolą i gdyby faktycznie coś było na rzeczy z transferem – wiedziałby o tym.

– Znam Raiole od dawna i dobrze się z nim dogaduję. Dla nas to żaden problem. Haaland pozostanie zawodnikiem BVB w następnym sezonie – zapewnił Watzke.

Takie słowa z pewnością uspokoiły wielu kibiców „Dumy Westfalii”. W tym sezonie Haaland zdobył łącznie aż 37 goli w 38 występach. Do swojego dorobku dołożył jeszcze 11 asyst.

Saga trwa. Niemcy podali datę odejścia Lewandowskiego. Jest jeden warunek

Niemieckie media nie dają za wygraną i dalej podają nowe informacje w sprawie przyszłości Roberta Lewandowskiego. „Abendzeitung” podał nawet możliwą datę transakcji. Dodał również warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby Bayern zgodził się na odejście Polaka.

Manchester United, Chelsea, Real Madryt – to najpoważniejsze kluby, które są zainteresowane wykupieniem „Lewego” z Monachium. Choć „Sport1.de” niedawno zapewniał, że 32-latek zostanie w Bayernie, nie jest to takie oczywiste. Okazuje się, że początkowy plan wypełnienia kontraktu do czerwca 2023 roku uległ delikatnemu przekształceniu.

To wciąż możliwe

„Abendzeitung” poinformował, że działacze Bawarczyków skłonią się ku sprzedaży swojego najlepszego napastnika przed końcem kontraktu tylko pod jednym warunkiem. Muszą znaleźć w jego miejsce klasowe zastępstwo. Maximilian Koch, dziennikarz dodaje także, że najpoważniejszym kandydatem pozostaje na razie Erling Haaland. Jeśli Norweg trafi w 2022 roku na Allianz Arenę, to Lewandowski otrzyma zgodę na opuszczenie klubu.

– Bayern rozważy sprzedaż Lewandowskiego w 2022 roku za duże pieniądze, jeśli działacze znajdą świetnego następcę – napisano na „Abendzeitung”.

„Kicker” również podał bardzo ciekawą informację. Z ich rozeznania wynika, że priorytetem dla Bayernu jest przedłużenie kontraktu Joshuy Kimmicha, Serge’a Gnabry’ego oraz Kingsleya Comana. To z kolei oznacza, że, choć nadal bardzo ważne, to mniej istotną wagę przykłada się do umów Manuela Neuer, Thomasa Mullera i właśnie Roberta Lewandowskiego.

Pini Zahavi, a więc agent 32-latka w ostatnim czasie miał wymyślić ciekawy plan na swojego podopiecznego. Izraelczyk liczy na sprzedanie Polaka za duże pieniądze do innego klubu. Prawdopodobnie w grę wchodzi wcześniej wspomniane Chelsea oraz PSG. W sprawie transferu Zahavi spotka się niebawem z zarządem Bayernu.

Deadpool odebrał medal za mistrzostwo Rosji. Komiczny pomysł Dzyuby [WIDEO]

Drużyna Macieja Rybusa oraz Grzegorza Krychowiaka przegrała walkę o tytuł mistrza Rosji w bezpośrednim pojedynku z Zenitem. Rywale z Sankt Petersburga rozbili Lokomotiv aż 6-1 i sięgnęli po siódmy tytuł w historii klubu. W dosyć nietypowy sposób zwycięstwo celebrował Artem Dzyuba. Napastnik odebrał medal za mistrzostwo w dosyć niecodziennym stroju. 

Spotkanie od samego początku nie układało się po myśli Lokomotivu. Już w 19. minucie Maciej Rybus popełnił fatalny błąd i oddał piłkę rywalom w okolicach własnej bramki. Sytuację wykorzystał wspomniany wcześniej Dzyuba, który później dołożył jeszcze jednego gola.

Od 39. minuty show skradł Azmoun. Snajper najpierw wykorzystał podanie Driussiego, aby następnie pewnie wykonać rzut karny. Minute po rozpoczęciu drugiej części meczu znowu trafił do siatki i skompletował hat-trick. Na zakończenie trafienie dorzucił Malcom, który tym samym ustalił wynik spotkania.

Deadpool po medal

Mecz o tytuł rozgrywał się w Petersburgu na Gazprom Arenie. Z tego powodu po ostatnim gwizdku piłkarze Zenitu mogli oficjalnie świętować obronę i ponowne zdobycie mistrzostwa Rosji.

Na murawie rozpoczęto zatem całą ceremonię dekoracji. Zawodnicy kolejno podchodzili i odbierali swoje medale, aż nagle na scenę wszedł… Deadpool! Czy raczej Artem Dzyuba, który to przebrał się za postać ze świata Marvela. Napastnik w ten dość nietypowy sposób szybko zyskał kolejnych fanów, a filmik z nim w roli głównej krąży teraz po social mediach.

Julian Nagelsmann znalazł piłkarza, którego chce mieć w Bayernie. To piłkarz Liverpoolu!

Objęcie Bayernu Monachium przez Juliana Nagelsmanna będzie wyjątkowym wydarzeniem w przyszłym sezonie. Nowy szkoleniowiec oznacza nową wizję budowania drużyny. 33-letni trener ma już podobno upatrzonego piłkarza, którego chciałby mieć do swojej dyspozycji.

Hansi Flick latem opuści Monachium. Póki co nieznana jest nam bliżej przyszłość Niemca. Wiadomo natomiast, że na stanowisku trenera Bayernu zastąpi go Julian Nagelsmann, który po sezonie rozstanie się z RB Lipsk.

Poza nowym trenerem szykuje się także kilka zmian w składzie. Klub opuści na pewno David Alaba, Jerome Boateng i Javi Martinez. Potwierdzono również zakupienie Dayota Upamecano, co ciekawe, także z Lipska.

Wzmocnienie pomocy

Na tym jednak zmiany się nie skończą. „Sport Bild” podaje, że Nagelsmann ma jeszcze kilka pomysłów na usprawnienie poszczególnych formacji w drużynie. Na celowniku 33-latka znalazł się Georginio Wijnaldum.

Latem Holendrowi wygasa kontrakt z Liverpoolem, co oznacza, że byłby do wzięcia za darmo. Na przedłużenie umowy raczej nie ma co się nastawiać. Już od kilku miesięcy zarówno angielskie, jak i hiszpańskie media pisały o porozumieniu zawodnika z FC Barceloną. Nie doszło jednak do żadnych oficjalnych potwierdzeń.

O Wijnalduma zabiega także Inter Mediolan. Konkurencja jest zatem dla Bayernu całkiem duża. Problemem w ściągnięciu 30-latka może się okazać jego pensja. Holender chciałby zarabiać aż 200 tysięcy euro tygodniowo.

Pomocnik w Liverpoolu jest od 2016 roku. Do tej pory rozegrał w barwach „The Reds” 232 spotkania. Strzelił w nich 22 gole oraz zanotował 16 asyst.

To mogła być asysta sezonu! Zlatan Ibrahimović zaczarował San Siro [WIDEO]

AC Milan wygrał sobotni mecz z Benevento (2-0). Choć bramki dla „Rossonerich” strzelali Hakan Calhanoglu oraz Theo Hernandez, prawdziwym bohaterem mógł zostać Zlatan Ibrahimović. Szwed w końcówce spotkania posłał fantastyczną piłkę do Samu Castillejo, jednak ten nie wykorzystał wykreowanej sytuacji.

Gospodarze dosyć szybko, bo już w szóstej minucie rozpoczęli strzelanie na San Siro. Wynik podwyższyli krótko po zmianie stron, pozbawiając Benevento niemal każdego argumentu.

Cały mecz w sobotę rozegrał oczywiście Zlatan Ibrahimović. 39-latek w 84. minucie popisał się niebywałą techniką i udowodnił, że mimo swojego wieku nadal ma „to coś”. Szwed mógł już dopisać sobie nagrodę za asystę sezonu Serie A, jednak Samu Castillejo pomylił się i nie wykorzystał podania od starszego kolegi.

Musicie zobaczyć to sami:

Szczęsny wróci do Premier League? Juventus dogadał się z agentem Donnarummy

Wojciech Szczęsny na wylocie z Juventusu? Kolejne wieści nie wróżą dobrej przyszłości Polakowi. „Stara Dama” przygotowała specjalny plan, który pozwoli im na pozyskanie nowego golkipera. W przypadku jego pomyślnego przeprowadzenia 30-latka czeka zmiana otoczenia.

Mimo początkowego zachwytu nad Szczęsnym jako następcą Buffona wydaje się, że piękny sen szybko może się zakończyć. Od jakiegoś czasu we włoskich mediach pojawiają się przesłanki o niezadowoleniu władz Juventusu z Polaka. Co gorsza, upatrzono sobie już dla niego zastępstwo, którym ma być Gianluigi Donnarumma.

Powrót do Premier League?

Transfer 22-latka do Turynu wypali jednak dopiero, kiedy spełnione zostaną pewne warunki. „Tuttomercato.web” informuje, że na spotkaniu działaczy „Starej Damy” z Mino Raiolą ustalono, że klub musi awansować do Ligi Mistrzów. Poza tym mistrzowie Włoch muszą także pozbyć się Wojciecha Szczęsnego. W innym przypadku transfer Donnarummy przepadnie.

Dla Polaka może to oznaczać koniec przygody z Serie A. Nie jest to jednak koniec świata. Szczęsny nadal ma wyrobione nazwisko w Premier League i to właśnie tamtejsze kluby są zainteresowane jego ściągnięciem.

 

Pini Zahavi przygotował plan na Lewandowskiego. Dąży do transferu i wielkich pieniędzy

Ostatnimi czasy powstało wiele plotek odnośnie przyszłości Roberta Lewandowskiego. Zdaniem niemieckich mediów Polak znalazł się na celowniku wielkich klubów i może opuścić Bayern Monachium. Okazuje się, że faktycznie jest coś na rzeczy. „Sport1.de” informuje, że agent 32-latka ma na niego ciekawy plan.

Tylko w ciągu ostatnich kilku dni temat odejścia Lewandowskiego z Bayernu stał się niezwykle żywy w niemieckich i polskich mediach. Według wielu portali po napastnika zgłosił się nawet jeden klub, którego jednak nazwy nie ujawniono. Wiadomo natomiast, że mnóstwo uznanych marek sonduje transfer Polaka. W tym gronie znaleźli się, chociażby Real Madryt czy Chelsea.

Bawarczycy zaznaczyli już swoje stanowisko w tej sprawie. Lewandowski nie jest na sprzedaż, i kropka. Pini Zahavi nie zamierza się poddawać i ma już pewien plan na swojego podopiecznego.

Wielki zysk

Agent „Lewego” zamierza w najbliższym czasie spotkać się z władzami Bayernu. Tematem rozmów będzie transfer 32-latka do innego klubu. Florian Plettenberg ze „Sport1.de” podaje, że Izraelczyk chciałby wynegocjować zgodę na sprzedaż Lewandowskiego dopiero za rok.

Skąd jednak taka determinacja? W tle majaczy wizja ogromnych pieniędzy. Na kapitana „Biało-Czerwonych” czekają zarówno PSG, jak i Chelsea. W obu klubach mógłby liczyć na 30 milionów euro za sezon gry. Dla porównania aktualnie inkasuje „tylko” około 20 mln.

Dla Zahaviego oczywiście takie gigantyczne pieniądze oznaczają prowizję. Jako agent mógłby również liczyć na wzbogacenie się, dzięki transferowi swojego podopiecznego.

Co z wiekiem?

Choć Lewandowski kończy w sierpniu 33 lata, to Plettenberg zaznacza, że nie jest to przeszkoda. Władze paryżan i „The Blues” mają świadomość umiejętności Polaka oraz jego profesjonalizmu. Zdają sobie także sprawę z niebywałego rozwoju, jaki dokonał nasz rodak.

W obecnym sezonie ma na koncie 43 gole we wszystkich rozgrywkach. W samej tylko Bundeslidze uzbierał aż 36 trafień i jest blisko pobicia rekordu Gerda Mullera. Nic więc dziwnego, że wiele klubów chciałoby zapłacić za jego transfer.

Mateusz Musiałowski błysnął w meczu z Arsenalem. Klopp widział jego bramkę [WIDEO]

Doskonałe wieści z Anglii! Mateusz Musiałowski, 17-letni napastnik z Liverpoolu U18 strzelił gola w meczu młodzieżowego Pucharu Anglii przeciwko rezerwom Arsenalu. Co ważne, na trybunach siedział sam Juergen Klopp.

Musiałowski znowu dał o sobie znać na Wyspach Brytyjskich. Nastolatek w połowie marca błysnął fantastyczną akcją w meczu rezerw Liverpoolu z młodzieżową drużyną Newcastle. Teraz strzelił kolejnego gola, jednak w dużo ważniejszym meczu i zdecydowanie innych okolicznościach.

Na oczach trenera

Liverpool U18 pokonał równieśników z Arsenalu w ćwierćfinale FA Youth Cup (3-1). Jednego z goli dla „The Reds” strzelił Mateusz Musiałowski. Zrobił to w świetnym dla siebie momencie. Starcie młodzików z trybun Anfield oglądał bowiem sam Juergen Klopp.

17-latek popisał się świetnym dryblingiem i czuciem piłki. Znakomicie zwiódł rywala i wykorzystał podanie od kolegi z zespołu. Polak tym samym udowodnił, że akcja sprzed ponad miesiąca nie była jednorazowym wybrykiem.

Przypomnijmy, że Musiałowski w zeszłym roku był gorącym nazwiskiem na rynku. O zakontraktowanie 16-letniego wówczas zawodnika SMS-u Łódź zabiegało wiele klubów, w tym między innymi właśnie Arsenal. W Londynie napastnik przebywał nawet na testach. Ostatecznie jednak przeniósł się do Liverpoolu, gdzie w tym sezonie uzbierał 22 występy, licząc młodzieżową Premier League oraz FA Youth Cup. W sumie na koncie ma 10 goli oraz 3 asysty.

Laporta ma dość Koemana i wybrał jego następcę. Holender dostał ultimatum

Ostatnia porażka FC Barcelony z Granadą (1-2) może mieć poważne konsekwencje. Hiszpańskie media podają, że Ronald Koeman znalazł się na bardzo grząskim gruncie. Władze Blaugrany wybrały Xaviego na następcę Holendra.

Po ostatniej wpadce FC Barcelona oddaliła się od wygrania mistrzostwa La Liga. Duma Katalonii wprawdzie wciąż traci ledwie dwa punkty do lidera (Atletico Madryt), jednak tyle samo „oczek” ma także Real Madryt. Na domiar złego przewaga nad czwartą Sevillą wynosi tylko punkt.

Zmiana warty?

W Katalonii zanosi się zatem na zmiany. „Deportes Cuatro” podaje, że Joan Laporta ma dość pracy Ronalda Koemana. Prezesowi Barcelony nie podoba się styl, jaki prezentuje drużyna, jej wizerunek oraz samo zachowanie szkoleniowca.

To samo źródło dodaje, że Laporta upatrzył sobie już następcę Holendra. Mowa o Xavim, który od dłuższego czasu jest już szykowany do objęcia pierwszej drużyny Blaugrany.

Zmiana na stanowisku szkoleniowca miałaby nastąpić po zakończeniu tego sezonu. Wiele zależy od tego, czy Koeman zdoła jeszcze wygrać ligę. Jeśli jednak mu się to nie uda, w jego miejsce przyjdzie właśnie Xavi.

Zobacz także:

Kontrowersje po czerwonej kartce dla Ronalda Koemana. „Chcę, żeby sędzia powiedział mi, jakich słów użyłem”

Kontrowersje po czerwonej kartce dla Ronalda Koemana. „Chcę, żeby sędzia powiedział mi, jakich słów użyłem”

Piszczek znowu przedłuży kontrakt z BVB? Wymowna wiadomość Marco Reusa

Choć Łukasz Piszczek po tym sezonie miał odejść z Borussii Dortmund, to jeszcze wiele może się wydarzyć. Marco Reus, kapitan BVB nie chce dopuścić do pożegnania Polaka. 

Prawy obrońca nie stanowi już o sile zespołu z Signal Iduna Park. Na murawie w tym sezonie spędził zaledwie 285 minut w Bundeslidze. Dołożył także kilka parę występów w krajowym pucharze czy w rozgrywkach międzynarodowych. Mimo to nadal stanowi ważne ogniwo, chociażby w szatni.

Zasłużony odpoczynek

Przez lata Piszczek wyrobił sobie renomę w Niemczech. Śmiało można go nazwać również ikoną Borussii Dortmund. Jednak wszystko, co się kiedyś zaczyna, również kiedyś się kończy. Już przed rokiem Polak przygotowywał siebie i kibiców na pożegnanie z Dortmundem.

Ostatecznie 35-latek (dosyć niespodziewanie) przedłużył kontrakt i został w BVB na kolejny sezon. To miał być jednak definitywny koniec. Piszczek nie ukrywa, że chciałby zająć się ukochanym LKS-em Goczałkowice-Zdrój i pomóc nieco klubowi.

Jeszcze rok

Okazuje się natomiast, że do Polski były kadrowicz może jeszcze nie wrócić. Należy pamiętać, że Piszczek jest niezwykle ceniony w Dortmundzie. Lubi go zarówno zarząd, jak i koledzy z szatni. Istotne jest także jego doświadczenie, którym może dzielić się z młodszymi kolegami.

Wśród przyjaciół Piszczka znajduje się, chociażby Marco Reus. To właśnie kapitan BVB w pewien sposób dał kibicom nadzieję na kolejne przedłużenie kontraktu 35-latka.

Piszczek wstawił bowiem na Twittera wpis, w którym tłumaczył nieporozumienia, jakie zaszły po jednej z jego wypowiedzi. W odpowiedzi natomiast Reus wstawił tylko wymowny hasztag „#onemoreyear”, co może oznaczać kolejne odnowienie umowy Polaka.

Ronald Koeman grzmi po czerwonej kartce. „Będę musiał interweniować”

FC Barcelona doznała w czwartek porażki na własnym stadionie w meczu z Granadą (1-2). Tym samym Dumie Katalonii wymsknęła się szansa wskoczenia na fotel lidera La Liga. W okolicach 60. minuty na trybuny wyrzucony został Ronald Koeman, który na pomeczowej konferencji skrytykował pracę sędziego.

Sytuacja w Hiszpanii jest dosyć nietypowa. Atletico przewodzi w ligowej tabeli z 73 punktami na koncie. Drugi Real Madryt oraz trzecia FC Barcelona mają o dwa „oczka” mniej od ekipy Diego Simeone. Katalończycy mieli także o jeden mecz rozegrany mniej od reszty stawki. Spotkanie z Granadą było zatem idealną okazją do objęcia pierwszego miejsca w La Liga. Blaugrana nie wykorzystała jednak swojej szansy.

Spięcie

W okolicach 60. minuty Ronald Koeman krzyczał coś w kierunku sędziego. Chwilę później arbiter pokazał Holendrowi czerwoną kartkę i odesłał go na trybuny. Z tego powodu w najbliższych dwóch spotkaniach nie będzie mógł zasiąść na ławce Barcelony.

Po ostatnim gwizdku szkoleniowiec nie krył swojego zdenerwowania zachowaniem Pablo Gonzaleza Fuertesa. Ostro skrytykował jego pracę oraz ostrzegł, że podejmie działania, jeśli protokół wykaże coś, czego nie powiedział.

– Jeśli arbiter chciał być tego wieczoru gwiazdą, to proszę bardzo. Zobaczymy, co pojawi się w pomeczowym protokole – grzmiał Koeman na pomeczowej konferencji. 

– Jeśli w protokole zostaną umieszczone słowa, których nawet nie wypowiedziałem, to będę musiał interweniować – dodał 58-latek.

Więcej:

Kontrowersje po czerwonej kartce dla Ronalda Koemana. „Chcę, żeby sędzia powiedział mi, jakich słów użyłem”

Jakub Kosecki zaszokował. „Miałem iść do Liverpoolu, jak byłem w Legii”

Jakub Kosecki jest dobrze znany kibicom w Polsce. 30-latek ma za sobą grę między innymi w Legii Warszawa czy Śląsku Wrocław, a także wyjazd do Turcji. Ostatnimi czasy wrócił jednak do Ekstraklasy, gdzie zasilił szeregi Cracovii. Okazuje się, że w przeszłości skrzydłowy znalazł się pod obserwacją… wysłanników Liverpoolu.

Pod koniec lutego bieżącego roku Koseckiemu wygasł kontrakt z tureckim Demirsporem. Postanowił wrócić zatem do Polski, gdzie przybrał barwy „Pasów”. Jego kontrakt wygasa jednak już najbliższego lata i nie wiadomo, czy uda się go przedłużyć.

Wrócić za wszelką cenę

30-latek był ostatnio gościem Łukasza Polkowskiego i Michała Wiśniowskiego. W rozmowie na kanale „Foot Truck” wyjawił, że bardzo mu zależało na powrocie do Ekstraklasy. „Kosa” zdradził nawet, że był gotowy grać za darmo.

– Sam dzwoniłem do Śląska Wrocław, żeby dali mi kontrakt za darmo. Byle do końca sezonu, nie chcę nic od was. Trener Lavicka chciał, Sztylka chciał, ale inni nie chcieli. Za darmo mnie nie chcieli z powrotem – opowiedział Kosecki.

– Zobaczymy jak to się ułoży w Krakowie. Miałem problem ze znalezieniem klubu, który zaoferuje mi kontrakt tylko do końca sezonu. Z Cracovią mi się udało, chociaż musiałem zejść z zarobków poniżej minimum. Ja nie chciałem już żadnych pieniędzy, ale trener Probierz powiedział, że to nie będzie fajnie wyglądało tak za darmo – dodał.

Mógł grać w Liverpoolu

Kosecki w dalszej części rozmowy mocno zaskoczył. 30-latek zdradził, że w przeszłości znalazł się na oku Liverpoolu. Co więcej, o transfer rywalizował z nie byle kim, bo Raheemem Sterlingiem. Ostatecznie „The Reds” postawili jednak na Anglika.

– Miałem iść do Liverpoolu, jak byłem w Legii. Był wybór między Koseckim a Sterlingiem, poważnie. Sterling albo ja. To był rok 2012/13. Przyjechali wysłannicy na mecz z New Saints, wygraliśmy 3:1, strzeliłem bramkę, fajnie zagrałem. Wiedziałem, że albo ja albo Sterling. I chyba się troszeczkę rozjechały kariery. Ale no nie dziwię się, że akurat na niego postawili – wyjawił „Kosa”.

– Też miałem ofertę z Espanyolu Barcelona. Poszedłem do Berga, do Żewłakowa i płakałem. Mówię im, że jestem po kontuzji, żeby dali mi tam pójść i wrócę za pół roku, albo nie wrócę, bo na mnie zarobią. Trener Espanyolu i wszyscy tam bardzo mnie chcieli. Ale „Żewłak” z Bergiem mi powiedzieli, że nie mogą sobie na to pozwolić, bo kibice by ich zabili. Nie pojechałem i siedziałem na ławie – opowiadał dalej piłkarz.

8 piłkarzy AC Monza wykluczonych na dwa tygodnie. Wśród nich były ekstraklasowicz

Aż ośmiu piłkarzy AC Monza nie zagra w najbliższych spotkaniach ligowych. Powodem ich absencji okazała się wizyta w kasynie. Wśród wykluczonych znalazł się także Christian Gytkjaer, a więc były piłkarz Lecha Poznań.

Obostrzenia związane z pandemią koronawirusa wywróciły świat do góry nogami. Przekonali się o tym na własnej skórze zawodnicy włoskiej Monzy. Kilku z nich urządziło sobie wycieczkę do Szwajcarii, gdzie po powrocie czekała ich przykra niespodzianka.

Izolacja

Co panowie robili w innym kraju? Pojechali do kasyna. I, oczywiście, nie jest to przestępstwo, jednak ewidentnie nie przemyśleli konsekwencji, jakie czekają ich po powrocie. Przekroczenie granicy wiązało się bowiem z przejściem przynajmniej dwutygodniowej kwarantanny.

Choć Monza nie podała dokładnych nazwisk uczestników eskapady, to ujawnił je Nicolo Schira. Uznany dziennikarz wyjawił, że wśród znaleźli się, chociażby Kevin-Prince Boateng czy dobrze znany polskim kibicom Christian Gytkjaer. Co ciekawe, zabrakło Mario Balotellego, znanego przecież z lubowania się w różnego rodzaju rozrywkach.

Nieobecność tak wielu piłkarzy wiąże się ze sporymi problemami dla Monzy. Klub Silvio Berlusconiego najbliższe dwa mecze rozegra z Salernitaną oraz Lecce, czyli bezpośrednimi rywalami do walki o awans. Obecnie znajduje się na 4. miejscu w tabeli.

Obaj przeciwnicy zajmują obecnie wyższe lokaty w Serie B od Monzy. Salernitana znajduje się na 3. pozycji, zaś Lecce – na drugiej. Monza traci do pierwszych pięć, zaś do drugich sześć punktów.

David Alaba porozumiał się z Realem Madryt. Wiemy, ile zarobi w nowym klubie

Do mediów docierają kolejne potwierdzenia – David Alaba zostanie piłkarzem Realu Madryt! Fabrizio Romano podał, że „Królewscy” wygrali wyścig o Austriaka. 28-latek podpisze na początku maja kontrakt i po sezonie opuści Bayern Monachium.

Już od kilku miesięcy toczyła się saga transferowa z Alabą w roli głównej. Zarząd Bawarczyków mocno zabiegał o odnowienie kontraktu uniwersalnego obrońcy, jednak ten skrupulatnie odmawiał. Zarzewiem konfliktu między piłkarzem a klubem były zarobki. Austriak chciał bowiem zarabiać blisko 20 mln euro za sezon gry.

Mniejsze wymagania

Real Madryt zamierzał wykorzystać zamieszanie i wkroczył do walki o wyciągnięcie Alaby. Fabrizio Romano jeszcze w styczniu informował, że „Królewscy” są liderami w wyścigu i kwestią czasu jest pozyskanie 28-latka.

No i się stało. Włoch zapewnia, że Real od samego początku był faworytem w negocjacjach z Austriakiem, co znalazło odzwierciedlenie w umowie zawodnika. Według dziennikarza piłkarz zszedł z oczekiwań wobec pensji. W stolicy Hiszpanii ma zarabiać o osiem milionów euro mniej niż chciał w Monachium.